Tenet - recenzja filmu
|
|
|
|
|
Tenet - recenzja filmu
|
Komentarze
The Last Black Man in San Francisco - recenzja filmu
|
Na noże - recenzja filmu
|
|
Koniec 2019 roku przynosi brawurowe "Na noże". Swoim filmem Rian Johnson udowadnia, że w kryminale wciąż drzemie ogromny potencjał. Imponująca obsada przywodzi na myśl choćby "Gosford Park" Roberta Altmana, a fabuła twórczość Agathy Christie. Ale to także zaskakująco aktualna satyra polityczna, podejmująca temat imigracji i klasowych różnic w dobie prezydentury Donalda Trumpa.
Zaczyna się standarowo - oto w osnutej mgłą willi na prowincji prywatny detektyw Benoit Blanc (Daniel Craig) bada tajemniczą śmierć słynnego pisarza kryminałów Harlana Thrombeya (Christopher Plummer). Policjanci stwierdzają samobójstwo, jednak Blanc nie daje temu wiary. Podczas gdy on stara się połączyć ze sobą kolejne elementy układanki, rozpieszczona rodzina pisarza idzie - nomen omen - na noże i spiera się o pozostawioną przez Harlana fortunę. Znaczącą rolę w śledztwie odegra jednak meksykańska opiekunka nestora rodu.
Można się było spodziewać, że "Na noże" przybierze nieoczekiwaną formę. Wszak reżyserem filmu jest Rian Johnson, twórca znany z oryginalnego podejścia do tradycyjnych gatunków. Pokazał to już w "Brick", a później także w "Niesamowici bracia Bloom" (2008), "Looper – pętla czasu" (2012), a ostatnio także w "Ostanim Jedi". "Na noże" to świadoma, postmodernistyczna zabawa formą kryminału z poszanowaniem dla klasyki, z eleganckim anturażem, gotyckim wręcz wystrojem i precyzyjnie skonstruowanym scenariuszem, w którym ciężko doszukać się dziur. Jest finezyjnie, jest zaskakująco, jest przede wszystkim konsekwentnie. Obsady Johnsonowi jeszcze długo zazdrościć będzie pewnie niejeden hollywoodzki twórca: na planie spotkali się m.in. Daniel Craig, Chris Evans, Chrisopher Plummer, Jamie Lee Curtis, Don Johnson, Toni Collette, Michael Shannon oraz Ana de Armas. Widać, że ekipa świetnie się bawiła podczas prac, mamy tutaj wiele małych scen-perełek, przezabawnych, świetnie zagranych. Bohaterka Curtis tylko z pozoru jest bezkompromisowa, postać Shannona cuchnie desperacją, a Collette jest cudownie rozedrgana. Do tego Evans - hiena wśród watahy wilków. No i uroczy, bawiący się swoim wizerunkiem i rolą Craig. Rianowi Johnsonowi udało się w skostniałe ramy gatunku tchnąć nieco życia (Kenneth Branagh powinien się uczyć!), ale i przy okazji umiejętnie wpleść aktualne wątki i obawy społeczne. Bo "Na noże" to produkcja, na której wielu będzie się po prostu dobrze bawić kryminalną intrygą i poszczególnymi rozwiązaniami scenariuszowymi i technicznymi, ale i ci, którzy od seansu wymagają nieco więcej, znajdą coś dla siebie. Nowe dzieło Johnsona stanowi bowiem subtelny komentarz społeczny na temat klasowych różnic, ukazujący współczesne Stany Zjednoczone. W filmie co prawda ani razu nie pada nazwisko Donalda Trumpa, bohaterowie nie rozmawiają o nim bezpośrednio, ale jego duch faktycznie unosi się w powietrzu. Między linijkami reżyser drwi ze skrajności, jakie ogarnęły dzisiejsze społeczeństwa, a także daje do zrozumienia, że bogactwo zabija. Przypomina w swych rozważaniach zresztą kolegę Jordana Peele'a z "To my". "Na noże" to więc swoisty whodunit Ameryki 2019 roku. Uwaga, pochłania kompletnie! Film obejrzałem dzięki uprzejmości Kina pod Baranami.
6 grudnia 2019
Ocena: Bądźmy w kontakcie
Obserwuj fanpage bloga. Bądź na bieżąco z ciekawymi materiałami i nowymi wpisami
|
|