Lament - recenzja filmu
|
|
Co prawda czasami inspiracje Na, garściami czerpane z zachodnich produkcji, mijają się z celem i okazują się być zbyteczne, jednak nie da się ukryć, że w tej filmowej zabawie drzemie nieoczywista siła. Hong-jin Na tworzy bowiem ukryty gdzieś w koreańskich dolinach, skąpanych w strugach ulewnego deszczu zamknięty świat, którego reguły wydobędą na światło dzienne przewrotne losy człowieka. |
Za pomocą folklorystycznej przypowieści koreański reżyser pyta bowiem o naturę zła, o trudności w jego rozpoznaniu |
Za pomocą folklorystycznej przypowieści koreański reżyser pyta bowiem o naturę zła, o trudności w jego rozpoznaniu; zastanawia się, czy człowiek ma jakikolwiek wpływ na swój los, czy wobec sideł zła jest raczej bezsilny. I mimo że Na nie daje w swoim filmie jednoznacznych odpowiedzi, to jednak sam tytuł – będący przecież określeniem donośnego krzyku, wyrażającego gorycz, cierpienie i rozpacz, rodzącą się właśnie z bezsilności – zdaje się co nieco sugerować.
|
Na raz po raz jednak zwodzi i dezorientuje poczciwego widza, ukazuje motywacje zarówno potencjalnych sprawców, jak i obarcza winą niejedną ofiarę. W końcu faszeruje swój film wieloznacznymi scenami, co nie tylko spowodowane jest wymaganiami gatunku, ale także specyfiką regionu. Nie da się bowiem ukryć, że choć reżyser rozważa nad tematami uniwersalnymi, to jego film mocno zanurzony jest w koreańskiej mentalności. Mentalności, w której od lat Wschód ściera się z Zachodem. Zazębiający się na ekranie wschodnioazjatycki charakter wraz z rozpowszechnianymi w Korei zachodnimi naleciałościami, wynikającymi z wieloletniej obecności przeróżnych jednostek ONZ po kapitulacji Japonii w 1945 roku, tworzy zaskakująco wnikliwy traktat o bierności wobec losu, ludzkiej niepewności i dobrze nam znanym "szkiełku i oku".
Dosyć wyraźny jest w "Lamencie" także aspekt religijny. Korea Południowa to przecież kraj, w którym mieszka – wbrew naszym powszechnym wyobrażeniom o Dalekim Wschodzie – więcej katolików, aniżeli buddystów. Kiedy więc córka Jong-goo zachoruje i zawiodą wszystkie racjonalne wyjaśnienia, z pomocą przyjdzie wiara. I to każda, bez wyjątku. Zarówno katolicka, jak i ta, odwołująca się do tradycyjnych, buddyjskich wierzeń i rytuałów. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że sceny z szamańskich rytuałów to bez wątpienia jeden z najlepszych momentów, jakie można zobaczyć w tym roku w kinie. "Lament" nie opiera się jednak na wielu efektywnych scenach i właśnie to czyni go tak przerażającą i absorbującą historią. Łączenie elementów, na przemian zabawnych i budzących niepokój, sprawia, że nad filmem Na unosi się aura niepewności i strachu. Ta niezbyt dynamiczna, ślamazarna wręcz narracja potrafi naprawdę srogo sterroryzować psychicznie widza. Ale największą zaletą filmu jest mnogość jego interpretacji. Na forach internetowych, jak grzyby po deszczu, pojawiają się kolejne wypowiedzi użytkowników, którzy starają się rozwikłać rzuconą przez reżysera łamigłówkę. Przy czym trzeba powiedzieć, że on sam nie ułatwia wcale im zadania. W jednym z wywiadów przyznał, że podczas montażu pozbył się ze swojego filmu treści, które dawałyby zbyt jasne odpowiedzi na postawione w nim pytania. Za pomocą historii Jong-goo reżyser przemyca więc niezwykle wnikliwy moralitet o nieustannej walce o ludzkie dusze; traktat o wierze i towarzyszącej codziennemu życiu nieufności i wątpliwości, która popycha ludzi w odmęty desperackich czynów. Na nie ma ochoty jednak wyłącznie przerażać. Swoim filmem chce wprowadzić niepewność w nasze serca, zmusić nas do refleksji. Pokazać, że czasem choćbyśmy mieli przed sobą nawet i samego diabła, to znajdziemy sposób, żeby go nie dostrzec.
Ocena:
|
|
LAMENT (2016)
Tytuł oryginalny: Gok-seong
Reżyseria: Hong-jin Na
Obsada: Do-Won Kwak, Jun Kunimura, Jeong-min Hwang, Woo-hee Cheon, Hwan-hee Kim, So-yeon Jang
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
⏰ 12 grudnia 2016
Zobacz także:
|
|