Kiedy okazało się, że "Selmę" pominięto w najważniejszych kategoriach do Nagród Akademii Filmowej (nominacja tylko dla najlepszego filmu i najlepszej piosenki), w Hollywood rozpętała się burza. Jeden z najbardziej znanych czarnoskórych reżyserów, Spike Lee, nie krył oburzenia z powodu pominięcia reżyserki Avy DuVernay w nominacjach i w swoim stylu naubliżał członkom Akademii, kończąc swoją wypowiedź: "Pie***ć ich!". |
Zdaniem 57-letniego reżysera skrzywdzono również odtwórcę roli Martina Luthera Kinga - Davida Oyelowo. Dwukrotnie nominowany do Oscara reżyser stwierdził, że zeszłoroczny tryumf "Zniewolonego" w kategorii "Najlepszy film" oraz Lupity Nyong'o dla "Najlepszej aktorki drugoplanowej" niczego nie zmienił na lepsze.
Z dziesięcioletnią regularnością powraca temat doceniania czarnych artystów. Rok temu też tak było, ale jeśli ktoś myśli, że taka częstotliwość coś faktycznie zmienia, jest opóźniony w rozwoju – krytykował Lee.
Tylko zastanówmy się teraz, czy zmuszanie członków Akademii do głosowania na filmy o czarnoskórych postaciach, które tworzą czarnoskórzy reżyserowie, w których grają czarnoskórzy aktorzy i domaganie się nagród dla nich w imię równości rasowej nie staje się swojego rodzaju nowym rasizmem. Zwłaszcza, że konkurencja w tym roku, szczególnie w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy i reżyser, była wyjątkowo mocna, a film Avy DuVernay wcale taki fantastyczny nie jest.
"Selma" należy do nurtu kina rewizjonistycznego lub rozliczeniowego, które przeżywa ostatnimi czasy swój rozkwit. Wystarczy, że przyjrzymy się produkcjom z ostatnich kilku lat – w 2012 roku na ekrany wchodzi "Django" Quentina Tarantino, a rok później "Kamerdyner", "42 – Prawdziwa historia amerykańskiej legendy", "Zniewolony" i "Fruitvale Station". Często jednak filmy te nagradzane są dla sprawy – ze względu na ważność tematu, który poruszają. Szkoda tylko, że pomija się przy tym ich walory artystyczne. Bo "Selma" nie jest wybitnym arcydziełem. To po prostu kolejna historia o niesprawiedliwości, jaka dotknęła czarnoskórą ludność Stanów Zjednoczonych. Film przedstawia kulisy i przebieg trzech marszów aktywistów na rzecz równouprawnienia, zorganizowanych z Selmy do Montgomery w stanie Alabama w 1965 roku, kiedy to aktywnymi działaczami wówczas byli Martin Luther King, James Bevel, Hosea Williams, John Lewis. Selma jest filmem na wskroś doniosłym. Scenariusz jest sztampowy i do bólu przewidywalny, pełny sztywnych dialogów, które wypowiadają majestatyczni bohaterowie. I o tym trzeba pamiętać, zabierając się za dzieło DuVernay. Reżyserka zebrała na planie mniej lub bardziej znanych aktorów, zapominając, że mnogość bohaterów utrudnia ich dokładne nakreślenie. W efekcie otrzymujemy postaci uproszczone, których role sprowadzają się jedynie do kilku podniosłych zdań. Jedyną prawdziwie soczystą kreację, mimo dosłownie kilku minut, stworzył tutaj Tim Roth, który wcielił się w postać gubernatora stanu Alabama – George’a Wallace’a. Idealnie obrazuje nienawiść do czarnoskórej społeczności i zaciekłą obronę segregacji rasowej amerykańskiego polityka. Wallace Rotha to człowiek bezwzględny oraz bezgranicznie oddany swoim konserwatywnym i rasistowskim poglądom. Na całe szczęście także David Oyelowo w roli doktora Kinga radzi sobie całkiem dobrze. Anglik jest nie tylko niezwykle charyzmatyczny, mówi z charakterystyczną dla Kinga manierą, ale i zachowuje jego gesty i mimikę twarzy. Ciekawym pomysłem było przedstawienie dwóch kontrastujących ze sobą sfer życia czarnoskórego aktywisty. Dzięki temu postać ta nie została ukazana jako kryształowo czysta i szlachetna - ma także swoje słabości i wątpliwości. Trochę zabrakło mi jednak głębszego pochylenia się nad przestrzenią życia prywatnego Kinga, na przykład nad skomplikowaną relacją z żoną. Jeśli chodzi natomiast o warstwę wizualną, to ta w "Selmie" wygląda co najmniej solidnie. Kostiumy, a także zamglone barwy i brązowo-żółty odcień filmu komponują się ze sobą świetnie, trafnie oddając klimat lat 60. W ogólnym rozrachunku jednak "Selma" nie jest niczym innym jak tylko przyzwoitym, przeciętnym dziełem. To dobra lekcja historii, dobrze odrobione zadanie. Szkoda tylko, że film nie jest w stanie wykrzesać takich emocji, jak dyskusja o tym, czy uzbierał wystarczająco nominacji do Oscarów i czy Hollywood jest rasistowskie.
|
Ocena:
SELMA (2014)
Tytuł oryginalny: Selma
Reżyseria: Ava DuVernay
Obsada: David Oyelowo, Tom Wilkinson, Tim Roth, Carmen Ejogo, Oprah Winfrey, Cuba Gooding Jr., Common
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
|
|