Nie przepadam za kinem Małgorzaty Szumowskiej. No nie jest mi z jej filmami po drodze. Żaden z dotychczasowego jej dorobku nie wywołał u mnie wielkiego zachwytu. Żadnych ochów i achów. Nie zmienia to jednak faktu, że Srebrny Niedźwiedź na Festiwalu w Berlinie cieszy. W końcu polskie kino wraca do gry poza granicami naszego kraju. |
"Body/Ciało" ukazuje historię cynicznego prokuratora (Janusz Gajos) i jego cierpiącej na anoreksję córki (Justyna Suwała). Każde na swój sposób próbuje pogodzić się ze śmiercią matki. Mężczyzna oddaje się pracy i alkoholowi, dziewczyna z kolei wpada w anoreksję i trafia do ośrodka terapeutycznego. Tak w życiu tej dwójki pojawia się terapeutka dziewczyny - Anna (Maja Ostaszewska). Kobieta oznajmia im, że zmarła skontaktowała się z nią z zaświatów i ma dla nich wiadomość. Ta informacja sprawi, że bohaterowie będą zmuszeni zweryfikować swoje poglądy na życie i na śmierć. To, co zachwyca mnie w filmie Szumowskiej to forma. Sposób, w jaki reżyserka przedstawia tytułowe ciała swoich bohaterów jest fenomenalny. Fizjonomia i fizjologia głównych postaci w filmie ma ogromne znaczenie, jeśli nie najważniejsze. Wszystko jest bardzo naturalistyczne i surowe. Widoczny jest każdy napięty mięsień, każdy nerw, każdy kilogram tłuszczu. Ciała stanowią bryły, z których reżyserka buduje swoich bohaterów. Scena, w której Janusz Gajos je kurczaka działa na wszystkie zmysły, wyobraźnię i zdecydowanie jest jedną z kilku scen-perełek. Bo ciało dla każdego w filmie reżyserki "W imię…" znaczy zupełnie coś innego. Dla postaci Janusza Gajosa, który jako prokurator na co dzień obcuje ze zmasakrowanymi ciałami, korpus ludzki ma wymiar czysto fizyczny, to nic innego jak kupa mięsa. Dla Anny, ciało jest tylko więzieniem dla duszy. Olga, córka prokuratora, a także inne dziewczyny z zaburzeniami odżywiania, są pomiędzy tymi dwoma postawami. Ich choroba odbywa się bowiem w głowie, a chudnięcie jest tylko jej zewnętrznym symptomem. Bardzo proste i naturalne jest też aktorstwo trójki bohaterów. Aktorzy stapiają się ze swoimi rolami. Janusz Gajos to klasa sama w sobie. Maja Ostaszewska, choć przyznam się Wam, że nigdy za jej grą nie przepadałem, tutaj w roli medium i ogarniętej filozofią New Age terapeutki radzi sobie świetnie. Wprawionemu w aktorskim boju duetowi Gajos-Ostaszewska sprawnie wtóruje debiutantka na dużym ekranie - Justyna Suwała. Wykreowana przez nią postać anorektyczki jest bardzo wyrazista, a scena terapii wyładowywania złości na ojca jest bardzo emocjonalna Niestety, Szumowska w całej tej feerii symboli i pięknych kadrów, gubi fabułę, która w pewnym momencie staje się nie tylko nudna, ale i do niczego nie prowadzi. Nie ma w niej nic odkrywczego, za to sporo toporności i tandety. Interesujący temat mistycyzmu zostaje potraktowany powierzchownie i dość nieudolnie. Raz jest, raz go nie ma. O wiele ciekawiej jest, kiedy na czoło wysuwa się stara jak świat prawda o życiu i podstawie relacji międzyludzkich. A te, między trójką bohaterów zbudowane są bardzo różnorodnie, co wzmacnia tylko wielowymiarowość postaci. W najnowszym dziele reżyserki "33 scen z życia" czuć powiew Kieślowskiego i Kina Moralnego Niepokoju. Tym dziełem świętuje 10-lecie działalności PISF-u i zarazem rozpoczyna niejako nowy etap w swojej karierze (zmieniając tytułowanie swoich filmów z Małgośka na Małgorzata). "Body/Ciało" jest więc według mnie najlepszym filmem w jej dorobku, z dużą dozą gorzkiego humoru, a zakończenie jest ładne i subtelne. Nie zmienia to jednak faktu, że oglądałem film z uczuciem oczekiwania na coś więcej i... nagle się skończył.
|
Ocena:
BODY/CIAŁO (2015)
Tytuł oryginalny: Body/Ciało
Reżyseria: Małgorzata Szumowska
Obsada: Janusz Gajos, Maja Ostaszewska, Justyna Suwała
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
| |