Vlog z Marsa
Wybierając się do kina na "Marsjanina", trzeba pamiętać o tym, że to film pozbawiony jakiejkolwiek grawitacji i przytłaczającej siły kosmosu. To wysokobudżetowa, technicznie solidna produkcja przystosowana do masowego widza. Lekka i zabawna. Czasem aż za bardzo.
|
Jak na współczesny film o kosmosie, "Marsjanin" to dzieło zrobione z przedziwną nonszalancją. No bo jak inaczej określić produkcję o przetrwaniu na Marsie, która jest pełna humoru, ilustrowana jest kiczowatym disco z lat 80., w której światowe mocarstwa w przyjaźni łączą siły, brawa w centrum dowodzenia padają częściej niż po lądowaniu samolotów tanich linii lotniczych z polskimi pasażerami na pokładzie, a obywatele świata zostawiają wszystkie obowiązki życia codziennego i pędzą w miasta oglądać vlog człowieka uwięzionego na Czerwonej Planecie. A jednak jest w tym szaleństwie jakaś dziwna i nielogiczna metoda.
Zwłaszcza na początku, kiedy ciężka sytuacja głównego bohatera powoli zaczyna się krystalizować. Oto bowiem potężna burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja musi ratować się ucieczką. W trakcie ewakuacji w odmętach burzy znika botanik Mark Watney. Pozostali członkowie ekspedycji, sądząc, że Mark nie przeżył, uciekają z Czerwonej Planety. Ku wielkiemu zdziwieniu (a jakże!) ciężko ranny bohater odzyskuje przytomność. Niestety na Marsie pozostał sam jak palec, a do dyspozycji ma zdewastowany przez wichurę obóz oraz minimalne zapasy powietrza i żywności. Całość dopełnia brak łączności z Ziemią. Mark jednak się nie poddaje i rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie.
energią. To poczucie humoru i dystans stają się narzędziem podtrzymującym go na duchu. Tu i ówdzie mamy więc kilka nienajgorszych dowcipów i żartów sytuacyjnych, które czynią ten film swoistym precedensem. Ciężko bowiem odnaleźć ostatnimi czasy jakikolwiek film science-fiction, który pokazywałby walkę o przetrwanie w tak lekki i zabawny sposób. Większość współczesnych produkcji z kosmosem w tle ukazuje przygniatający ogrom wszechświata, który jest przyczyną wszelkich nieszczęść i prowadzi do beznadziejnych sytuacji głównych bohaterów.
W "Marsjaninie" tego nie uświadczymy. Choć nieraz obserwujemy na ekranie chwile dramatyczne i trudne, paradoksalnie i tak wszędzie nad nimi unosi się atmosfera sielskości. Ten swoisty paradoks w niektórych momentach filmu można uznać za zaletę, w innych staje się gwoździem do jego trumny. Zwłaszcza, że im dalej w marsjańskie skały, tym gorzej. Ridley Scott wytraca równowagę i w końcówce film przestaje tak angażować, pozbawiony jest emocji i razi przewidywalnością. Film ratuje jednak przyzwoite aktorstwo Matta Damona (czego nie można powiedzieć o jego sławnych kolegach na drugim planie), a także (a nawet przede wszystkim) solidna oprawa wizualna. Zdjęcia Dariusza Wolskiego robią wrażenie, szczególnie podczas ujęć z lotu ptaka, kiedy to nasz bohater ukazany jest jako maleńki punkcik na środku olbrzymiej, czerwonej plamy. W ogólnym rozrachunku znacznie chętniej ogląda się właśnie poczynania Watneya na Marsie, aniżeli prace jego kolegów z NASA na Ziemi. Sceny poszukania pomysłów, jak ściągnąć astronautę z powrotem na ziemski padół, okazują się być w filmie surowe, sztywne i zupełnie nijakie. Czego więc zabrakło? Zabrakło jakieś chwili zwątpienia, kryzysu, utraty nadziei. Bohaterowie na Ziemi raz po raz roztrząsają, że Watney na Marsie musi się czuć okropnie, że pewnie odchodzi od zmysłów, traci nadzieję na ratunek. Jednak Mark wcale tak tego nie odbiera – nie traci nadziei, brnie przed siebie, nie zważając na okoliczności. Przez co wydaje się jakoś taki mało ludzki. W "Młodości" Paolo Sorrentino pada zdanie, że im starszy jest reżyser, tym gorsze są jego filmy. Coś w tym jest, bo od czasów "Prometeusza" z filmami Ridleya Scotta zwyczajnie mi nie po drodze. Jego kolejne produkcje nie wiele różniły się od dzieł podrzędnych reżyserów, których jedynym zadaniem jest zachwycenie masowego widza. I choć "Marsjanin" ma kilka braków, to wydaje mi się, że to najlepszy film reżysera "Gladiatora" w ostatnich kilku latach (przeczytaj recenzję filmu "Exodus: Bogowie i królowie"). Jest nieźle wyreżyserowany, porządnie zrealizowany od strony technicznej (zwłaszcza subtelny, nienachalny efekt 3D), a także ma w swoich szeregach całkiem charakterystycznego Matta Damona. "Marsjanin" nie ucieknie od porównań do "Interstellar" Christophera Nolana. I choć oba filmy oceniłem na tyle samo punktów, osobiście bardziej skłaniam się ku pozytywnemu, nieco lekkomyślnemu podejściu do "Marsjanina" jako dobrej, popcornowej rozrywki, aniżeli ku filmowi Nolana, które reklamując się jako dzieło ciężkie, niemal metafizyczne, w którym główną rolę pełni nauka, wciska w scenariusz tekst o przezwyciężającej sile miłości.
|
Ocena:
MARSJANIN (2015)
Tytuł oryginalny: The Martian
Reżyseria: Ridley Scott
Obsada: Matt Damon, Jessica Chastain, Kristen Wiig, Jeff Daniels, Chiwetel Ejiofor, Michael Peña, Kate Mara, Sean Bean, Aksel Hennie, Sebastian Stan
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
|
|