To, co w pierwszej części było nowatorskie i stanowiło swego rodzaju fenomen, w drugiej nie ma racji bytu. Najnowsza odsłona przygód Mścicieli spełnia teraz zupełnie inne zadanie. Nie dość, że musi podtrzymać poziom poprzedniej części, to przede wszystkim jej rolą jest przygotować widza na nowych bohaterów, których Marvel planuje wprowadzić w przyszłości. Przez to "Avengers: Czas Ultrona" nie ma już takiej lekkości i wdzięku jak jego poprzednik. Jest tylko kolejnym punktem szeroko zakrojonej akcji włodarzy Disneya. Ale spokojnie. Wciąż pozostaje niezłą rozrywką. |
Przez ostatnie siedem lat zrealizowano aż jedenaście filmów z serii Marvela, a ja muszę przyznać, że nie jestem jakimś zagorzałym fanem tego typu kina. Ta superbohaterska konwencja trochę mnie męczy i budzi poczucie wtórności. Dzieła, które przedstawiają kolejne historie pojedynczych bohaterów z rysunkowego świata nie potrafią mnie dostatecznie zaangażować. Wyjątek stanowią obie części "Avengersów", a także zeszłoroczni "Strażnicy Galaktyki". Te trzy filmy oglądałem z wielką przyjemnością.
Dla tych, którzy nie wiedzą – Avangersi to ekipa superbohaterów, w której skład wchodzą: Iron Man (Robert Downey Jr), Thor (Chris Hemsworth), Kapitan Ameryka (Chris Evans), Hulk (Mark Ruffalo), Czarna Wdowa (Scarlett Johansson) i Hawkeye (Jeremy Renner). Tym razem muszą stawić czoła tytułowemu Ultronowi – sztucznej inteligencji, która buntuje się przeciwko swoim twórcom. Ultron (fenomenalnie zmodulowany głos Jamesa Spadera) odzwierciedla człowieczą naturę z wszelkimi jej wadami –zwłaszcza tę starkową. Tak jak Iron Man jest pyszny, zarozumiały, humorzasty i sarkastyczny. A w dodatku, chce być od swojego stwórcy lepszy. Problem w tym, że główny czarny charakter w "Czasie Ultrona" nie wywołuje tak wielu różnych emocji jak niejednoznaczny Loki z pierwszej części. Zostaje zaniedbany, a w miarę upływu filmu traci wrażenie groźnego i diabolicznego, przez co w ogólnym rozrachunku ni ziębi, ni grzeje. Najmocniejszym punktem filmu jest jednak tytułowa grupa superbohaterów. Riposty i one-linery poszczególnych postaci zgrabnie rozładowują narastające w niektórych sytuacjach napięcie i większości są zabawne. I to właśnie relacje między bohaterami (zwłaszcza te, kiedy nic się nie dzieje - np. impreza u Starka) trzymają w ryzach ten pełen spektakularnych scen film i pewnie dlatego przygody Avengersów ogląda mi się zdecydowanie lepiej niż ich pojedyncze wyczyny. Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak sekwencja otwierająca film, zupełnie przerysowana, wyciągnięta wprost z kart komiksu. Pojedynek Mścicieli z organizacją przestępczą Hydra to prawdziwy majstersztyk, a jego kolejne sceny są naprawdę pomysłowe, posiadają dobrą choreografię, a także idealnie ukazują, jak moce bohaterów wzajemnie się uzupełniają lub ze sobą kontrastują. Oczywiście, jak na film o superbohaterach przystało, Joss Whedon zadbał o to, aby pokazać, że ci niezniszczalni herosi i bogowie mają także swoje słabości. Przez cały film będziemy zatem stopniowo odkrywać lęki i niepewności czające się w zakamarkach ich umysłów. A wszystko to za sprawą dwójki nowych (anty)bohaterów – Scarlet Witch (Elizabeth Olsen) i Quicksilvera (Aaron Taylor-Johnson). Postacie te pomimo okropnego sztucznego akcentu potrafią zaciekawić i ożywiają atmosferę filmu. Najwięcej czasu Whedon i spółka postanowili poświęcić tym razem romansowi Czarnej Wdowy i Dr Bannera/Hulka. Wątek ten przedstawiony został jednak strasznie sztucznie i nieudolnie. Swoje pięć minut otrzymał także w tym odcinku Hawkeye. Agent Barton został z kolei zupełnie odarty ze swoich mocy i przedstawiony jako zwykły gość z amerykańskiej prowincji. Ukazanie takiego życia miało jeden cel – udowodnić, że postać ta nie jest tylko piątym kołem u wozu. Taki zabieg spełnia swoje zadanie, ale robi to jednak w trochę karykaturalny i kiczowaty sposób. Jasne jest, że film budzi pewne zastrzeżenia. Po pierwsze, bardziej broni się jako efektowne widowisko i jeden z odcinków serii niż jako samodzielna całość. Po drugie, trzeba pamiętać o tym, że jest to produkt przede wszystkim skierowany do fanów. Wymaga znajomości poprzednich filmów z uniwersum Marvela, dlatego też mnogość nawiązań i bohaterów może przypadkowego widza przyprawić o zawrót głowy. Ale czy ktoś taki w ogóle trafi na podobny seans?
|
Ocena:
AVENGERS: CZAS ULTRONA (2015)
Tytuł oryginalny: Avengers: Age of Ultron
Reżyseria: Joss Whedon
Obsada: Robert Downey Jr, Chris Hemswort, Chris Evans, Mark Ruffalo, Scarlett Johansson, Jeremy Renner, James Spader, Paul Bettany
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
|
|