Xavier Dolan nie pozostawia obojętnym nikogo. Jego filmy uważane są albo za bardzo ważne i głębokie, albo za pretensjonalne i odnoszące sukcesy ze względu na często poruszaną tematykę LGBT. Czego by jednak nie powiedzieć, 25-latek tworzy swoje kolejne dzieła ze zdumiewającą łatwością, a każdy jego film wzbudza wiele emocji. Nie inaczej jest z jego najnowszą produkcją pt. „Mama”. |
Pierwszy film Dolana - „Zabiłem moją matkę” - okazał się gigantycznym sukcesem. Dolan miał wówczas dwadzieścia lat, jego dzieło zdobyło trzy nagrody na festiwalu w Cannes, a po seansie publiczność zgotowała mu owacje na stojąco. Reżyser nigdy nie ukrywał, że film jest po części autobiograficzny i na celu miał rozliczenie się z przeszłością, jaka łączyła jego i matkę. Główny bohater filmu, którego zagrał sam Dolan, to postać nie tylko pełna agresji i nienawiści do rodzicielki, ale również postać niejednoznaczna: w pewnych sytuacjach mu współczujemy, a w innych, szczerze go nienawidzimy. Najnowszy film Kanadyjczyka staje się więc swoistym nawiązaniem do jego pierwszego filmu - historia ponownie rozgrywa się wokół relacji matka-syn, jednak tym razem głównym bohaterem staje się tytułowa mama i to jej portret psychologiczny zbudowany jest najdokładniej. Xavier Dolan od swojego debiutu wydoroślał i postanowił zrozumieć uczucia i punkt widzenia drugiej strony - strony, która również czuje; którą również rządzą swoje racje. Akcja filmu "Mama" rozgrywa się w fikcyjnej Kanadzie w 2015 roku, kiedy nowo wybrany rząd przegłosował uchwałę pozwalającą matce oddać sprawiające problemy wychowawcze dziecko do specjalnego zakładu, bez zbędnych zabiegów prawnych. Po nakreśleniu tła społeczno-politycznego poznajemy owdowiałą kobietę, Diane (Anne Dorval), która wychowuje samotnie agresywnego syna, Steve’a (Antoine- Olivier Pilon). Chłopak ma piętnaście lat i cierpi na ADHD. Po podpaleniu stołówki w zakładzie resocjalizacyjnym, matka przyjmuje go pod swój dach i wspólnie próbują wiązać koniec z końcem i stawić czoła problemom. Nieoczekiwanie w ich życiu pojawia się także Kyla (Suzanne Clement), tajemnicza sąsiadka mieszkająca po drugiej stronie drogi. Pomimo trudności i kolejnych problemów wychowawczych, które obserwujemy na ekranie, z najnowszego filmu Dolana bije optymizm i nadzieja na lepsze jutro. Oto mimo wszelkich trosk i zmartwień, co jakiś czas na twarzach bohaterów maluje się uśmiech, a dźwięki krzyku i szlochania ustępują miejsca zaraźliwemu śmiechowi. Bohaterowie, na co dzień stłamszeni natłokiem piętrzących się nieszczęść i niepowodzeń, przez kilka momentów czują, że żyją, zapominając o trudnym świecie, który tylko czeka, aby ściągnąć ich na ziemię. Piękno chwili pomaga rodzinie odkryć właśnie Kyle'a - sąsiadka, która pomimo tego, że ma na pozór kochającą się rodzinkę, jest podobnie nieszczęśliwa jak Diane i Steve. Wspomnianą radość z życia podkreśla również specjalny zabieg techniczny ze strony reżysera. Dolan, który uwielbia bawić się konwencją w każdym swoim filmie, tym razem postanowił nakręcić całość w formacie 4x4 - kwadracie, który znajduje się w centrum ekranu. Zamknięcie przestrzeni pozwala odbiorcy skupić się tylko na bohaterach, ich emocjach, ekspresji i nie dopuszcza do rozproszenia się elementami scenografii. Widz czuje się podobnie jak główni bohaterowie: ograniczony. Spętany węzłem norm i zakazów. Jednak w momentach, w których bohaterowie przeżywają eksplozję pozytywnych uczuć, ekran rozszerza się, otwierając klaustrofobiczną przestrzeń, pozwalając widzowi odetchnąć. To, co jednak zachwyca mnie w każdym filmie Dolana, to umiejętne operowanie erotyzmem. Facet ma niespotykaną umiejętność w budowaniu napięcia i operowaniu niedopowiedzeniem. Niektóre sceny kipią namiętnością i pożądaniem, mimo że nie ma w filmie ani jednej rubasznej sceny. Nie udałoby się to także, bez dobrych aktorów. Cała trójka z filmu Dolana radzi sobie wyśmienicie. To bohaterowie, z których każdy różni się od siebie diametralnie. Żadna z postaci nie jest ani dobra, ani zła. To ludzie z krwi i kości, pełni wad i zalet, gdzie każde jest dla pozostałych najlepszym przyjacielem i przy okazji odwiecznym wrogiem. Aktorki znane z poprzednich filmów Dolana - Anne Dorval i Suzanne Clement - stworzyły pełnokrwiste i mocne postacie, które intrygują i ciekawią. Antoine-Olivier Pilon również radzi sobie całkiem dobrze. Steve w jego wykonaniu to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Na pochwałę zasługuje także trafne skonstruowanie ścieżki dźwiękowej. Do żadnego innego filmu hity lat 90. nie pasowałyby tak jak do dzieła Xaviera Dolana. Oczywiście, nie brakuje tutaj teledyskowych scen, ale uzupełnione o takie utwory jak "Blue" Eiffel 65, "On ne change pas" Celine Dion czy "Vivo per lei" Andrei Bocellego świetnie komponują się z konwencją filmu. I tylko do dwóch rzeczy mógłbym się przyczepić. Po pierwsze, do zakończenia filmu, które jest łatwe do przewidzenia i sugeruje trochę brak pomysłu na rozwiązanie akcji. Po drugie, do długości dzieła. Dwie godziny z hakiem nawet najwytrwalszego widza w pewnym momencie rozproszą. Najnowsze dzieło Xaviera Dolana pokazuje, że młody reżyser ciągle się rozwija i z każdym kolejnym filmem prezentuje bardziej dojrzałe kino. Jego "Mama" to dzieło, które nie pokazuje jakiejś niebywale skomplikowanej historii. To prosta opowieść o ludziach, którzy czerpali z życia garściami, jednak nastał w ich żywocie pewien nieplanowany moment, który im coś odebrał. Oni jednak nie poddali się i próbują odzyskać szczęście i harmonię na nowo. Bez względu na konsekwencje. |
Ocena:
MAMA (2014)
Tytuł oryginalny: Mommy
Reżyseria: Xavier Dolan
Obsada: Anne Dorval, Suzanne Clement, Antoine-Olivier Pilon
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także: