Filmowcy w naszym pięknym kraju powinni uczyć się robienia komedii od Francuzów. Mając jeszcze w pamięci olbrzymi sukces "Nietykalnych" w 2011 roku, przychodzi nam śmiać się do rozpuku na kolejnej produkcji z kraju Napoleona. Przychodzi facet do lekarza bowiem to zgrabnie i solidnie zrealizowana komedia, podczas oglądania której każdy znajdzie coś dla siebie. |
Dany Boon to prawdziwy człowiek-orkiestra. Francuski komik zaczynał jako uliczny mim, zajmował się dubbingiem, a także występował na scenie jako performer. Od jakiegoś czasu jest również największą gwiazdą francuskiego kina, a jego filmy biją rekordy we francuskim box-office. Jego "Jeszcze dalej niż północ" z 2008 roku zostało najchętniej oglądanym przez Francuzów filmem w historii, przebijając francuski wynik "Titanica". W swoim najnowszym dziele Boon jest reżyserem, scenarzystą, a także gra główną rolę.
Głównym bohaterem jest Romain Faubert – zbliżający się do 40-tki kawaler, fotograf internetowego słownika medycznego oraz… hipochondryk. Mężczyzna spędza dnie na walce z zarazkami, bakteriami i wszystkim, co mogłoby spowodować u niego jakąkolwiek infekcję, a także na studiowaniu objawów chorób, które najprawdopodobniej (według niego) posiada. Regularnie odwiedza także znajomego lekarza Dmitiriego Zvenkę (Kad Merad). Dr Dimitri zmęczony nachodzącym go przez osiemnaście lat pacjentem, postanawia poznać go z kobietą. Mówiąc, że w "Przychodzi facet do lekarza" każdy znajdzie coś dla siebie, nie rzucałem słów na wiatr, bowiem w najnowszym filmie Boona można znaleźć właściwie kilka różnych komedii. Łącznikiem między nimi jest hipochondria głównego bohatera. I tak, początkowo rozbawiają nas gagi sytuacyjne związane z poznawaniem nawyków głównego bohatera i jego codzienna walka z zarazkami. Z czasem otrzymujemy jednak o wiele więcej, m. in.: znaną nam "komedię omyłek", komedię kumpelską, romantyczną, a na deser komedię akcji, która zdaje się parodiować kultowe filmy sensacyjne. Jednak w miarę upływu czasu ten podgatunkowy miszmasz można uznać również za wadę, gdyż ilość motywów może powodować u widza dezorientację. Ich nadmiar nie pozwala również na domknięcie wszystkich wątków w sposób efektywny, przez co końcówka filmu trochę zawodzi. Zdecydowanie najmocniejszym punktem filmu jest jednak sam Dany Boon. Francuz za każdym razem, kiedy pojawia się w kadrze, wywołuje uśmiech na twarzy. Szaleje na ekranie, bawi się słowem, mimiką i gestykulacją. Jego występ można opisać krótko – magnetyczny. Bawi się swoim wizerunkiem, świetnie ukazując przemianę wewnętrzną głównego bohatera. Energią wypełnione są też sceny, w których Boonowi towarzyszy Kad Merad. Panowie już wcześniej spotkali się na planie "Jeszcze dalej niż północ" i widać, że doskonale się rozumieją, co przekłada się na ich relacje w filmie. Dany Boon poddaje inteligentnej i zabawnej krytyce dosłownie wszystko. Film staje się satyrą na temat społeczeństwa francuskiego, które kieruje się uprzedzeniami i jest zadufane w sobie. W sposób humorystyczny potraktowani zostali także aktywiści, jak i uchodźcy z krajów Europy Wschodniej. "Przychodzi facet do lekarza" posiada wszystko, co powinna mieć dobra komedia: większość dowcipów jest niezwykle inteligentna, nie ma wulgarnych, niesmacznych żartów, a mnogość gagów związanych z hipochondrią Romaina, nie powoduje u nas zmęczenia tematem. Podobno śmiech to zdrowie, więc ten film jest idealnym środkiem, do zapewnienia sobie długowieczności.
|
Ocena:
PRZYCHODZI FACET DO LEKARZA
Tytuł oryginalny: Supercondriaque
Reżyseria: Dany Boon
Obsada: Dany Boon, Kad Merad, Alice Pol, Jean-Yves Barteloot
Źródło zdjęć: Materiały dystrybutora
Zobacz także:
|
|