|
|
Rozdział II – przyjacielTymczasem królowa Wiktoria była szczęśliwa, kiedy miała kogoś u swego boku; najpierw ukochanego męża, księcia Alberta, potem swego bliskiego doradcę, Johna Browna. Abdul był kolejnym mężczyzną, przy którym odżywała. "Był surowym nauczycielem i prawdziwym dżentelmenem" – pisała swoich notatkach. Urzekało ją to, że Abdul zwracał się do niej jak do człowieka, a nie jak do królowej. Wszyscy inni podchodzili do niej z dystansem, nawet jej własne dzieci. "Wiktoria czuła, że Abdul Karim rozumie ją lepiej, niż ktokolwiek inny. Rozmawiali o najbardziej intymnych sprawach w ich życiu" – mówiła brytyjskiemu "Expressowi" Shrabani Basu, hinduska badaczka, która spędziła wiele lat na zgłębianiu nietypowej znajomości tej dwójki. Wiktoria uświadamiała go w zakresie ciąży, rodzicielstwa czy nawet wyjaśniała genetyczne problemy jego żony, którą pozwoliła mu sprowadzić na Wyspy tylko po to, aby on jej nie opuszczał. |
Rozdział III – obsesja
Niektórzy twierdzili nawet, że królowa ma obsesję na punkcie hinduskiego przybysza. Władczyni obdarowywała go kolejnymi połaciami ziemi, tytułami i odznaczeniami. Abdul miał swój zakątek niemal w każdej królewskiej posiadłości na świecie. Na wystawnych przyjęciach siedział wraz z królewską rodziną, a nie ze sługami, co ówcześni szlachetni urodzeni odbierali za zniewagę.
Miał przywileje, na które większość ludzi z otoczenia królowej nie mogła sobie pozwolić. Zawsze dostawał najlepsze miejsca w operach i podczas bankietów, posiadał swoją prywatną dorożkę i służbę, a jego ojciec miał być pierwszą osobą, która paliła sziszę w zamku królewskim w Windsorze, pomimo jawnej niechęci królowej do tytoniu.
"Była to niewątpliwie pasjonująca relacja. Relacja, która operowała na wielu różnych płaszczyznach. Wykraczała poza zwykłą więź na linii matka-syn, czy mężczyzna-kobieta" – przekonywała w wywiadzie dla BBC Shrabani Basu. Przez lata królowa podpisywała listy do niego jako "Twoja kochająca matka" czy "Twoja najdroższa przyjaciółka". "W niektórych przypadkach wysyłała także mnóstwo całusów, co było niespotykane w tamtych czasach" – podkreślała Basu.
Rozdział IV - rewolta
|
Królewska rodzina była tak rozgoryczona przyjaźnią królowej i Abdula, nisko urodzonego cudzoziemca, że gotowa była zrobić wszystko, aby się go pozbyć. Oskarżyli go więc o szpiegostwo na rzecz Ligi Muzułmańskiej i próbowali nastawić przeciwko niemu władczynię. Służba postanowiła nawet wypowiedzieć posłuszeństwo królowej, gdy okazało się, że ta planuje nadać mu tytuł szlachecki. Tymczasem Wiktoria za nic miała klasowy snobizm familii i całego otoczenia. Gdy bliscy królowej dostrzegli, że nie zniechęcą jej do przyjaciela, szybko zmienili cel swoich ataków. Syn Wiktorii, Albert Edward, nazywany Bertie'em, którego historia pozna później jako króla Edwarda VII, postanowił udowodnić, że jego matka jest niespełna rozumu i to on powinien rządzić królestwem. Bezskutecznie. I tym razem Wiktoria i jej powiernik wyszli obronną ręką. Wkrótce jednak wiktoriański ród dopiął swego. 22 stycznia 1901 roku królowa Wiktoria zmarła na krwiaka mózgu w wieku 82 lat. Zaledwie kilka godzin po pogrzebie monarchini, Edward zwolnił Abdula ze służby. Za wszelką cenę próbował też wymazać jego osobę z historii Zjednoczonego Królestwa.
Nie wiele więc brakowało, a świat o tej niezwykłej relacji już nigdy więcej by nie usłyszał. Na szczęście nikt nie odważył się zniszczyć dzienników monarchini, które zapisała odręcznie w języku urdu. Przez lata zapiski te leżały w królewskich archiwach. I to właśnie z nich Basu odczytała historię przyjaźni łączącej Wiktorię i Abdula, co ostatecznie przełożyło się na książkę "Victoria And Abdul, The Extraordinary True Story Of The Queen’s Closest Confidant". A teraz także i na ekranizację Stephena Frearsa, specjalisty od filmów kostiumowych, twórcy "Niebezpiecznych związków", "Boskiej Florence" czy "Królowej". Tym razem reżyser pod płaszczem kostiumowej baśni z humorem odnosi się do wielu współcześnie trapiących nas kwestii, w tym choćby rasowych uprzedzeń, nieporozumień wynikających z błędnego postrzegania innych religii czy powszechnej hipokryzji społeczeństw krajów wysoko rozwiniętych. Ale o tym już w recenzji... 7 września 2017 |
|