Filmbuk
  • RECENZJE
    • Filmy
    • Seriale
  • PUBLICYSTYKA
  • KONTAKT

Baby Driver - recenzja filmu

7/7/2017

Komentarze

 
  • Obraz
Baby Driver - recenzja filmu



​Mistrz kierownicy ucieka




​"Baby Driver" w reżyserii Edgara Wrighta to angażująca widza urokliwa bajka o wypełnionym muzyką, alternatywnym świecie socjopatów i gościu, który próbuje się z tego świata wyrwać, nie tracąc przy tym miłości do dźwięków.

Ponoć zalążek fabuły "Baby Driver" narodził się jeszcze w połowie lat 90., kiedy to Edgar Wright, wtedy początkujący reżyser, słuchając utworu "Bellbottoms" Jon Spencer Blues Explosion, zaczął układać w swojej głowie konkretną scenę pościgu samochodowego, który odbywałby się w rytm dźwięków tejże piosenki. Idea kształtowała się w wyobraźni Wrighta przez kolejne lata. Po drodze, w 2000 roku, częściowo skrystalizowała się w teledysku do "Blue Song" zespołu Mint Royale, który to Wright wyreżyserował. W klipie gościnnie pojawiła się ekipa "Mighty Boosh" – Noel Fielding, Julian Barratt, a także Nick Frost, który zresztą potem zagrał u reżysera w "Shaun of the Dead". Co ciekawe sekwencja ta otwiera jego najnowszy film, a i fragment klipu "Blue Song" znalazł się także w samym w filmie – podczas jednej ze scen, kiedy znudzony główny bohater przeskakuje po kanałach telewizora.


​"Baby Driver": magiczny trans


​No właśnie – główny bohater! Baby'ego, piekielnie utalentowanego młodego kierowcę  (Ansel Elgort), poznajemy w momencie napadu na bank. Nawet w takiej chwili chłopak nie może obejść się bez muzyki. Bo Baby’ego muzyka prowadzi przez życie. To ona zagłusza irytujące szumy w uszach, które nękają go od czasu wypadku z dzieciństwa. Jednak wkrótce nadchodzi ten dzień, w którym Baby będzie chciał wcisnąć "pauza" na wszystkich swoich iPodach. Pewnego dnia bohater poznaje bowiem piękną dziewczynę Deborę (Lily James). W ułamku sekundy postanawia zerwać ze swoim kryminalnym życiem i zacząć wszystko od nowa. Sęk w tym, że pomysł ten nie za bardzo podoba się aktualnemu pracodawcy chłopaka – Docowi (Kevin Spacey).

"Baby Driver" Edgara Wrighta to przede wszystkim prawdziwa uczta dla oka i ucha. Pościgi to mistrzowski popis dokładności, wyczucia i błyskotliwości.

​Oczywiście fabuła nie jest najmocniejszą częścią tego filmu. Jasne, punkt wyjściowy, jak i historia jako taka, skutecznie wciągają widza już od pierwszych sekund filmu, nawet jeśli scenariusz pełen jest ślepych uliczek, czarnych punktów i nietrafionych skrótów.

Bo "Baby Driver" Edgara Wrighta to przede wszystkim prawdziwa uczta dla oka i ucha. Pościgi to mistrzowski popis dokładności, wyczucia i błyskotliwości. Dynamiczne ujęcia, ciekawe ruchy i ustawienia kamery oraz precyzyjna choreografia bohaterów, wspieranych przez kaskaderów, bez ściemy w postaci efektów komputerowych – to wszystko sprawia, że ogląda się ten film jak w jakimś magicznym transie. 


  • Obraz


​"Baby Driver": przede wszystkim muzyka


​No i do tego kwintesencja filmu, czyli naładowana ożywczą energią ścieżka dźwiękowa, perfekcyjnie zgrana z obrazem i z tym, co dzieje się na ekranie. Playlista nadaje bowiem tempo całemu filmowi, stanowi jego rdzeń, dopełnia akcję i wprawia ją w rytm. Utworom podporządkowany jest więc montaż, poszczególne ruchy kamery czy decyzje bohaterów. Każdy wystrzał czy trzaśnięcie drzwiami – wszystko to współgra z muzyką. I trzeba przyznać, że Wright poradził sobie z tym koncertowo!

Aktorsko film stoi na wysokim poziomie. Świetnie radzi sobie przede wszystkim drugi plan.

​Siłą rzeczy musiał więc ucierpieć na tym scenariusz. I choć z czasem historia zaczyna się rozłazić, a postacie są grubymi nićmi szyte, to nie razi to jakoś bardzo po oczach. Zwłaszcza że aktorsko film stoi na wysokim poziomie. Świetnie radzi sobie przede wszystkim drugi plan – tajemniczy Jon Hamm, szurnięty Jamie Foxx, przezabawny Kevin Spacey, a nawet nieokiełznany Bernthal w małym epizodzie prostaka. Oni wszyscy są tak przekonujący w swoich rolach, że kompletnie nie przeszkadza ich przesadna groteskowość. Ich funkcjonowanie w tej przypominającej bajkę historii jest uzasadnione i – co najważniejsze – Wright ma na bohaterów konkretny pomysł, który w trzecim akcie wywróci nasze ich postrzeganie.  

Obraz

Przy całej tej barwnej zbieraninie mniej lub bardziej szurniętych zbirów, Elgort wypada nieco blado. Nie zmienia to jednak faktu, że ogląda się go z przyjemnością. Chłopak sprawnie kreuje postać wycofanego bohatera, który robi wszystko, co może, by zbytnio nie spoufalać się z szemranym towarzystwem. Baby zazwyczaj siedzi jak najdalej od nich, nie chce być częścią tamtego świata. Chce jak najszybciej się z niego wyrwać. Czeka tylko na odpowiednią okazję. Ta nadarza się, gdy poznaje uroczą Deborę. I trzeba powiedzieć, że Elgort ma świetną chemię z James. Szkoda tylko, że wątek ten został potraktowany przez Wrighta po macoszemu i tak naprawdę przez cały seans ni ziębi, ni grzeje. Szkoda.
​
Ostatecznie "Baby Driver" to i tak niezwykle angażujące, intensywne i doskonale zrealizowane kino akcji z kilkoma pomysłowymi rozwiązaniami, na czele ze słodko-gorzkim finałem. I choć w trzecim akcie tempo filmu wyraźnie siada, to wciąż czuć w całym tym projekcie pasję, wielkie serducho i niczym nie skrepowaną frajdę Wrighta z zabawy znanymi i utartymi motywami. 

Polub mnie na facebooku -->
Obraz

Ocena:
Obraz



​
BABY DRIVER (2017)
Tytuł oryginalny: Baby Driver
Reżyseria: Edgar Wright
Obsada:
 Ansel Elgort, Kevin Spacey, Jon Hamm, Eiza Gonzalez, Jamie Foxx, Jon Bernthal

Źródło zdjęć: materiały dystrybutora

⏰ 7 lipca 2017


​Zobacz także:

Obraz
Filmy 7 czerwca 2017
Sieranevada
Obraz
Filmy 8 maja 2017
Uciekaj!
Komentarze
comments powered by Disqus

​
​​​Copyright © Filmbuk. 2015 •
All rights reserved.

Wspierane przez Stwórz własną unikalną stronę internetową przy użyciu konfigurowalnych szablonów.
Wspierane przez Stwórz własną unikalną stronę internetową przy użyciu konfigurowalnych szablonów.