Najnowszy film Jerzego Stuhra to nic innego jak zbiór skeczy, w którym jedne są śmieszne, inne... niezbyt. Kto oczekuje, że będzie się śmiał do rozpuku, może się zawieźć. W niektórych momentach bowiem bliżej „Obywatelowi” do dramatu niż przezabawnej komedii. |
„Obywatel” przedstawia historię Jana Bratka (Jerzy Stuhr, Maciej Stuhr), który ma odwzorowywać tzw. statystycznego Polaka. Jako bohater zostaje uśredniony, upowszechniony, a następnie wrzucony w sam środek najważniejszych wydarzeń Polski z ostatnich 60 lat. I tak, główny bohater raz przez przypadek zostaje bohaterem "Solidarności" na miarę Lecha Wałęsy, a za chwilę zostaje znienawidzonym pracownikiem biura podróży, które ogłasza upadłość. Raz jest kompromitującym się rzecznikiem prasowym Metropolii Warszawskiej, to znów romantycznym aktorem grającym spektakl z młodą Żydówką. Wszystkie te historie zostają przedstawione poprzez format komedii pomyłek, tak aby twórcy z łatwością mogli przeskakiwać z jednego wydarzenia na drugie i zachować ciąg przyczynowo-skutkowy. Poprzez taki zabieg, reżyser ukazuje człowieka poddanego historii. Obywatela, który nie kreuje rzeczywistości, a zostaje rzucony w sam jej środek. Jego życiem, zarówno prywatnym, jak i zawodowym, rządzi przypadek, a on sam nie ma wpływu na wiele sytuacji. Fakt, niektórych przezabawnych. Za przykład niech posłuży scena, w której Bratek jako rzecznik prasowy Metropolii Warszawskiej zostaje na wizji zapytany o znajomość prawd wiary. Niestety nie zna odpowiedzi, a to powoduje serię śmiesznych sytuacji. Równie komicznym epizodem może pochwalić się Piotr Głowacki w roli działacza "Solidarności". Kiedy nie chce go bić ZOMO, pozoruje krew, oblewając się sokiem pomidorowym. To jednak tylko momenty. Całą resztę charakteryzuje przeładowanie i kreślone grubą kreską symbole i stereotypy, które pozbawiają film oddechu. Miały zostać celnie wypunktowane, obnażone i wyjaśnione, zamiast tego utrwalają się i powielają. Ciekawy wydaje się jednak fakt, że Bratek staje się nie tylko symbolem konformisty, ale i człowieka, który choć ma wiele okazji do poprawienia swojego życia, marnuje je, zaprzepaszczając szanse na szczęśliwą, spokojną egzystencję. Jego żywotem kieruje nieodwracalny los, na który nie ma wpływu. Fatum, które na nim ciąży, ogranicza ramy jego wolnej woli, kieruje skutki jego działań w jednym tylko, zgubnym kierunku. Klęską i tragedią jest dla niego niemożność ułożenia sobie życia. "Obywatel" wydaje się być filmem, który przeznaczony jest głównie dla ludzi pokolenia "Solidarności". Pokazuje to nie tylko frekwencja na salach kinowych, ale i sam odbiór filmu. Zresztą podczas oglądania najnowszego dzieła Jerzego Stuhra, ma się wrażenie, że podobne żarty słyszało się nieraz w niedzielę u dziadków na obiedzie, bądź u cioci na imieninach. Za każdym razem się tego słucha, ale w końcu jest ci to obojętne. |
Ocena:
OBYWATEL (2014)
Tytuł oryginalny: Obywatel
Reżyseria: Jerzy Stuhr
Obsada: Jerzy Stuhr, Maciej Stuhr, Magdalena Boczarska, Sonia Bohosiewicz, Janusz Gajos
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
Prawda czy fałsz? (20 000 dni na Ziemi, 2014) |