"Foxcatcher" to najmniej sportowy ze wszystkich filmów opowiadających o sporcie. Jeśli więc szukacie szybkiego tempa, nagłych zwrotów akcji i spektakularnych potyczek, to nie jest to film dla Was. Jeżeli natomiast cenicie wyszukane kino, oszczędny klimat, intrygujące postacie i umiejętne operowanie niedopowiedzeniem, będziecie zachwyceni. |
Mark (Channing Tatum) i Dave (Mark Ruffalo) są braćmi i amerykańskimi zapaśnikami w stylu wolnym. Obaj zdobyli złote medale na Olimpiadzie w Los Angeles w 1984 r. Kto jednak myśli, że żyją jak współczesne gwiazdy sportu - w dostatku i błysku fleszy - myli się. Dalej pozostali niezamożnymi przedstawicielami klasy robotniczej. O rok starszy Dave jest osobą silniejszą psychicznie i bardziej odporną na stres. Został trenerem zapasów w Kolorado, gdzie mieszka z żoną Nancy (Sienna Miller) i dwojgiem dzieci. Mark z kolei jest samotny i czuje, że nikt go nie zauważa. Pracuje jako nauczyciel wychowania fizycznego w podstawówce w Oklahomie. Wszystko zmienia się, kiedy pewnego dnia Mark odbiera telefon i zostaje zaproszony do posiadłości Johna du Ponta (Steve Carell) - dziedzica ogromnej fortuny, entuzjasty zapasów i patrioty. Multimilioner składa zapaśnikowi propozycję nie do odrzucenia - Mark ma przyłączyć się do jego drużyny i wziąć udział w w Olimpiadzie w Seulu, a du Pont pokryje wszystkie koszty i będzie płacił mu pensję. Jak nie trudno się domyślić, Mark dostrzega w osobie krezusa szansę na wybicie się i udowodnienie, że jest lepszy od swojego brata. Najnowsze dzieło twórcy "Capotem" jest oszczędne w słowach. Wszystko, co najważniejsze w filmie, rozgrywa się w głowach głównych bohaterów. Surowy klimat i minimalizm potęgują wrażenie tajemniczości i niejednoznaczności. Tłumione emocje i fantastycznie skomponowana muzyka sprawiają, że film jest na prawdę intrygujący i pochłania nas bez reszty. To, co jednak ważne w filmach opowiadających o prawdziwych wydarzeniach, to umiejętne oddzielenie faktów od interpretacji reżysera. Wiele bowiem wynikło wokół "Foxcatchera" niejasności. Zarzucano mu, że mija się z prawdą, że nagina fakty dla zbudowania lepszego napięcia, że jest wymyśloną wizją reżysera, a także, że jest nierealny, nadęty i sztuczny. Jeśli jednak potraktuje się historię przedstawioną w filmie jako pretekst do opowiedzenia o pewnych wartościach i postawach, to dzieło reżysera "Moneyball" jest do tego idealne. Film Millera bowiem to kolejny w tym roku po "Whiplash" przykład solidnego dzieła, które opowiada o skutkach, jakie może przynieść przesadna duma, a także żądza sławy i uznania. John du Pont w sposób obsesyjny i nieuporządkowany dążył do rozgłosu. Za wszelką cenę pragnął zostać zauważony, zarówno przez swoją matkę, jak i przez całe amerykańskie społeczeństwo. Już za życia chciał zbudować sobie pomnik, sprawić, aby o jego osobie opowiadano legendy. Dziedzic olbrzymiej fortuny łaknął uwagi, chciał być traktowany jako wybawca, jako ojciec narodu. Podobnie rzecz tyczy się głównego bohatera - Marka Schultza. Mężczyzna zawsze pozostawał w cieniu swojego starszego brata. To dzięki niemu stał się złotym medalistą na Olimpiadzie. To nie kto inny jak Dave zajmował się nim, gdy rodzice byli nieobecni. W końcu, Dave jest jedyną osobą, która potrafi do niego dotrzeć. Postać grana przez Tatuma jest zamknięta w sobie i szalenie niestabilna emocjonalnie. W świecie sportu, który jest bezlitosny, gdzie każdy ze sobą rywalizuje, nie ma przecież miejsca dla niepewnych i niewierzących w swoje umiejętności osób. To wszystko sprawia, że Mark pragnie choć raz nic nie zawdzięczać Dave'owi. Szalenie trudno jest oceniać aktorskie kreacje w filmie, w którym reżyser stawia na kompletny minimalizm. Miller nie pozwala bowiem trójce doświadczonych aktorów na przesadną ekspresyjność czy aktorskie popisy. Umiejętnie operuje półsłowkami, przez co zmusza widzów do myślenia i pozwala na to, aby poczuli emocje bohaterów. I mimo minimum środków, na jakie pozwala aktorom reżyser, trzeba przyznać, że "Foxcatcher" żyje dzięki fascynującym osobowościom, w które świetnie wcielili się niesamowici Tatum, Carell i Ruffalo. Carell bardzo dobrze radzi sobie w nowej dla siebie roli. Jego du Pont to bohater zarówno ujmujący, jak i przerażający. Milioner uważa się za bohatera - człowieka, który uratował zapasy od zapomnienia, dał swoim podopiecznym szansę, przez co powinni mu być bezwzględnie poddani i wdzięczni. I choć postać grana przez Carella jest interesująca również dzięki charakteryzacji, to trzeba przyznać, że aktor wcielił się w nią bez reszty i zdecydowanie przykuwa wzrok. Najlepszą rolę ma w filmie jednak zdecydowanie Mark Ruffalo. To on jest najbardziej autentyczny, naturalny, szczery - po prostu zupełny. Tatum wydaje się być trochę sztuczny i nieautentyczny, jednak filmowi nie przeszkadza. Jego Mark w filmie jest postacią słabą i bezradną. I to 34-latkowi udaje się pokazać. "Foxcatcher" to film chłodny, statyczny, mroczny i niepokojący. Nie unika dłużyzn, jednak ukazuje zapasy jako sport cichy i niebywale intymny, niekiedy wręcz erotyczny. Rywalizacja na macie zastępuje tutaj słowa. Jest formą bezkrwawego dialogu, który odsłania wszystkie słabe punkty uczestników tej jakże odmiennej rozmowy. Wreszcie nie chodzi tutaj o to, żeby spór wygrać, ale o to żeby rywalizować. |
Ocena:
FOXCATCHER (2014)
Tytuł oryginalny: Foxcatcher
Reżyseria: Bennet Miller
Obsada: Channing Tatum, Steve Carell, Mark Ruffalo, Sienna Miller, Venessa Redgrave
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
| |