Ghost in the Shell - recenzja filmu
|
|
|
|
Warto przy tym pamiętać, że "Ghost in the Shell" Oshiiego – pomimo sugestywnych rozważań filozoficznych – był także świetnie zrealizowanym kinem akcji. Warstwa wizualna filmu w momencie premiery była klasą samą dla siebie. Zresztą nawet dziś ogląda się tę animację z wypiekami na twarzy, bez poczucia przestarzałości formy. Zwłaszcza brutalne sceny akcji czy pozbawione dialogów dłuższe sekwencje ukazujące globalną wioskę przyszłości. Zgrabnie zaprojektowany świat przyszłości mieni się światłami różnokolorowych neonów i hologramów; jest dosyć mroczny i ponury, pełen brudu, nędzy i niesprawiedliwości. Pod tym kątem amerykańska wersja naprawdę daje radę – Sanders czerpie garściami z oryginału i wrzuca swoich bohaterów w całkiem zgrabnie zaprojektowany świat przyszłości. A ten, choć mieni się światłami różnokolorowych neonów i hologramów, jest dosyć mroczny i ponury, pełen brudu, nędzy i niesprawiedliwości. Reżyser, który na swoim koncie ma reżyserię "Królewny Śnieżki i Łowcy", sporo czasu poświęca również scenom akcji – te są dobrze pomyślane i cieszą oko, ale jednak nie pozwalają pozbyć się wrażenia, że zostały zrobione nie tylko całkiem standardowo jak na dzisiejsze realia, ale jeszcze dość niechlujnie. W stosunku do pierwowzoru, który wyprzedzał rozwiązaniami technicznymi inne produkcje o lata, wydaje się to być sporym uchybieniem. W ciele obdarzonego świadomością cyborga całkiem przekonująco odnajduje się Scarlett Johansson – o ile oczywiście można powiedzieć, że człowiek może zagrać maszynę w przekonujący sposób... Każdy ruch bohaterki, każdy jej gest czy grymas twarzy wygląda tak, jakby odpowiadał za niego cały system skomplikowanych układów procesorów, kabli oraz implantów. Major Johansson to przy tym nie tylko bezwzględna broń w arsenale tajnej jednostki wojskowej, ale również pokrzywdzona przez los kobieta, która uczy się świata na nowo. Niczym ciekawe świata dziecko, które interesuje wszystko, co dzieje się wokół. Aktorskie "Ghost in the Shell" jest więc całkiem zgrabnym filmem akcji ubranym w cyberpunkowe szaty. Produkcja ma określony klimat oraz gęstą, duszną atmosferę, a przez pierwszą godzinę zaskakująco dobrze naśladuje oryginał. Gdzieś po drodze ginie jednak klimat animacji, następuje zwrot w stronę tanich, przewidywalnych melodramatycznych rozwiązań i coraz bardziej brakuje w tym wszystkim głębi charakterystycznej dla anime z 1995 roku. Nie ma tu tytułowego ducha, który sprawiłby, że szkielet zacząłby żyć własnym życiem i zmusił widza, do odkrywania go kawałek po kawałku – tak jak główna bohaterka w scenie, gdy wynajmuje prostytutkę, a następnie z zachwytem wnikliwie, ale z odpowiednią dozą czułości ogląda jej ciało. A tak, amerykańską wersję ogląda się z nostalgiczną tęsknotą za uczuciem oglądania po raz pierwszy filmu Oshiiego. Niestety propozycja Sandersa tego uczucia nie powtórzy.
Ocena:
|
|
GHOST IN THE SHELL (2017)
Tytuł oryginalny: Ghost in the Shell
Reżyseria: Rupert Sanders
Obsada: Scarlett Johansson, Pilou Asbæk, Takeshi Kitano, Juliette Binoche, Michael Pitt
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
⏰ 4 kwietnia 2017
Zobacz także:
|
|