Nie taki Turner straszny, jak go malują
Każdego roku przynajmniej kilkukrotnie przecieramy oczy ze zdziwienia, dowiadując się, że wyczekiwane przez nas tytuły nie pojawią się na dużych ekranach w naszym kraju. "Pan Turner" to właśnie kolejne wypatrywane przeze mnie dzieło (po "Wadzie ukrytej"), które nie weszło do ogólnej dystrybucji w Polsce. Całe szczęście, że istnieją kina studyjne. Bo to właśnie w kilku z nich możecie aktualnie oglądać tę świetnie zrealizowaną biografię angielskiego malarza.
|
W przypadku "Pana Turnera" decyzja o ograniczonej dystrybucji w Polsce wydaje się być uzasadniona. Niełatwa w odbiorze, kostiumowa biografia żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku malarza Williama Turnera, uważanego za prekursora impresjonizmu, w naszej ojczyźnie najprawdopodobniej nie zrobiłaby wielkiej furory. Z drugiej jednak strony przeczy temu zorganizowana kilka lat temu krakowska wystawa jego prac, która cieszyła się zaskakującą popularnością. Jeśli jednak odstawić na bok nasze polskie podwórko i wziąć pod uwagę liczbę nominacji, nagród, a także ich jakość, trzeba przyznać, że najnowsze dzieło Mike’a Leigha było/jest kandydatem do miana jednego z najlepszych filmów 2014 roku.
To właśnie przed rokiem "Pan Turner" podbił serca canneńskiej publiczności, a odtwórca głównej roli, Timothy Spall, za swoją kreację zdobył na tymże festiwalu nagrodę dla najlepszego aktora. To nie koniec. Film otrzymał także po cztery nominacje do nagród BAFTA i Oscarów (m.in. za zdjęcia, scenografię i kostiumy), a na Wyspach Brytyjskich sprzedał się najlepiej ze wszystkich dotychczasowych dzieł Leigha, a przecież od ładnych paru lat Anglik należy do najważniejszych twórców tamtejszej kinematografii. Ciekawy wydaje się być również fakt, że za film kostiumowy zdecydował się zabrać specjalista od portretowania prozy życia codziennego brytyjskiej klasy średniej, którego filmy określa się mianem "brytyjskiego realizmu społecznego". Pomimo jednak historyczno-kostiumowej otoczki najnowszego filmu Leigha, "Pan Turner" ma wszystkie wyznaczniki stylu 72-letniego reżysera.
Anglik po raz kolejny w swoim dziele skupia się na pokazaniu prozaiczności ludzkiego życia. Bo choć William Turner był skoncentrowanym na sobie egoistą, artystą niepokornym, bezkompromisowym i ekscentrycznym, to jego życie nie odbiegało od żywotów innych ówczesnych mu ludzi. Owszem znany był z tego, że podczas wystaw wcierał tabakę w swoje płótna, a farby rozpuszczał w zwarzonym piwie, jednak poszukiwał w życiu tego, co wszyscy: swojego miejsca na ziemi, szczęścia, spełnienia, natchnienia, w końcu ciszy i spokoju. Dlatego też reżyser skupia się na jego konfliktach i dramatach, analizuje jego zachowania, gesty, relacje z otoczeniem. Ukazuje samotność wybitnej jednostki, a także niemożność porozumienia się z bliskimi. Ten film zdecydowanie nie byłby taki fascynujący, gdyby nie fantastyczna rola Timothy’ego Spalla. Aktor tworzy tutaj najprawdopodobniej kreację swojego życia, a wszystko to za pomocą... chrząków i chrumknięć. Brzmi to przynajmniej komicznie i absurdalnie, ale rzeczywiście tak jest. Jego Turner jawi się bowiem jako ciągle mruczący coś pod nosem zamknięty w sobie egocentryk; typ człowieka preferującego bardziej od błyszczenia na salonach spędzanie czasu w przyportowych spelunach. Nie bez znaczenia w filmie jest także wyśmienity drugi plan, ale do tego Leigh nas już zdążył przyzwyczaić. Z całego grona fantastycznych brytyjskich aktorów przed szereg wysuwa się jednak Dorothy Atkinson wcielająca się w postać gosposi Turnera, szaleńczo zakochanej w swoim pracodawcy. Atkinson brawuro punktuje hipokryzję i absurdy konwenansów XVIII-wiecznego społeczeństwa, a także wydaje się być najmniej odklejona od rzeczywistości z całego towarzystwa. Całość dopełniają świetne zdjęcia Dicka Pope'a, który bawi się obrazami mistrza i przenosi na ekran świat wykreowany na płótnach Turnera. Kadry skąpane są w złocistych barwach i stają się nie tylko pewnego rodzaju imitacją dzieł stworzonych przez malarza, ale także inspiracją i hołdem. "Pana Turnera" ogląda się więc z olbrzymią przyjemnością głównie za sprawą wspaniałego aktorstwa, inteligentnych, acz ciętych dialogów (aż ten cudowna brytyjska etykieta z tamtych czasów) oraz fantastycznych kadrów, które przypominają obrazy namalowane na płótnie. Rzeczy niebywale proste w filmie Leigha stają się niezwykłe. Tak jak obrazy Turnera.
|
Ocena:
PAN TURNER (2014)
Tytuł oryginalny: Mr. Turner
Reżyseria: Mike Leigh
Obsada: Timothy Spall, Paul Jesson, Dorothy Atkinson, Marion Bailey, Ruth Sheen
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
|
|