Amerykanie uwielbiają tworzyć ze zwykłych ludzi superbohaterów. Taka już ich mentalność. Niestety niejednokrotnie cierpi na tym historia. Postacie zostają wyidealizowane, a przed naszymi oczyma ukazuje się pompatyczny, rozbuchany do granic możliwości film. Dochodzi do tego, że w pewnym momencie zatraca on główny powód, dla którego powstał – człowieka. I podobnie jest z "Niezłomnym". |
Bo niezłomny to historia o człowieku z krwi i kości. O człowieku, którym pogardził los, o którym zapomniał Bóg, a którego znienawidzili ludzie. Ten jednak pomimo wielu niedogodności, z pomocą swojego silnego charakteru i szczęścia, przezwyciężył wszystkie trudności i wykonał zadanie – przeżył. Bohaterem filmu jest bowiem Louie Zamperini – posiadający włoskie korzenie amerykański biegacz, olimpijczyk, a po wybuchu II wojny światowej, wojskowy, który zaciągnął się do lotnictwa marynarki. Cudownie ocalony z katastrofy lotniczej wyczerpany chłopak po 47 dniach dryfowania w pontonie ratunkowym trafił do japońskiego obozu dla jeńców, gdzie spotkał swego prześladowcę - kaprala Mutsuhiro Watanabe, zwanego przez więźniów "Ptakiem". "Krzywdzenie jeńców sprawiało mu przyjemność. Zaspokajał swoje seksualne pożądanie, krzywdząc ich" – opisywał Watanabe obozowy księgowy Yuichi Hatto. Fabuła, którą Wam tutaj krótko opisałem, pozwala przewidywać, że "Niezłomny" będzie pełnym emocji dramatem, który odciśnie w naszych głowach piętno na bardzo długo. Nic z tych rzeczy. Szybko złapałem się na tym, że niewiele mnie obchodzi, co się właściwie stanie się z bohaterem. Oglądałem film i nie czułem ani zdenerwowania, ani niepewności. Nie szargały mną żadne emocje. Żadnego napięcia. Tylko obojętność. Po prostu obserwowałem. To nie tak, że cierpię na jakąś znieczulicę, tylko film Angeliny Jolie cierpi na powierzchowność. I ciężko jest winić za to reżyserkę. Myślę, że bardziej powinno się dostać tutaj braciom Coen, którzy jakimś cudem, nie przyłożyli się do scenariusza. W "Niezłomnym" brak większego skupienia, powagi i zastanowienia się nad czynami i pobudkami bohaterów. Tutaj, tylko pokazuje kolejne momenty życia głównej postaci, niejednokrotnie niepotrzebnie je wydłużając. Nadzieję pokładałem w intrygującej relacji Zamperiniego i Watanabe. Historia już niejednokrotnie pokazała, że przeciwieństwa się przyciągają, a ciekawe ukazanie związku między ofiarą a oprawcą nieraz pozwalało na nazwanie filmów arcydziełami. Podobnie mogło być i tutaj. Okrutny i odrażający Watanabe wraz z niezłomny i cierpliwy Zamperini mogli tworzyć pełen pasji, napięcia i wzajemnego szacunku duet, który mógł się zapisać w historii kinematografii. Niestety pojedynek tych postaci nie został ciekawie przedstawiony, a sprowadza się wyłącznie do sadystycznego torturowania głównego bohatera przez "Ptaka". Tylko dwie sceny "Niezłomnego" szczególnie utkwiły mi w pamięci. Odsłoniły one tkwiący w filmie potencjał. Pozwoliły spojrzeć na film szerzej, niż tylko jak na amerykańską propagandę. Sceny te nacechowane były emocjami, może dość prostymi i pełnymi patosu, ale uruchamiającymi myślenie. Pierwsza, kiedy Zamperini przyjmuje serię ciosów w twarz od wszystkich osadzonych w obozie. Druga, kiedy ze skręconą kostką podnosi wielką drewnianą belkę. W tych momentach główny bohater jawi się niczym Chrystus, który nadstawia drugi policzek, przyjmuje wszelkie upokorzenia, a w końcu cały we krwi bierze krzyż na swoje ramiona. Właśnie tej symboliki zabrakło mi w filmie.
|
Ocena:
NIEZŁOMNY (2014)
Tytuł oryginalny: Unbroken
Reżyseria: Angelina Jolie
Obsada: Jack O'Connell, Takamasa Ishihara, Domhnall Gleeson, Garrett Hedlund
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
| |