Opiekun - recenzja filmu
Trzcina na wietrze
Choć śmierci w kinie jest nadzwyczaj dużo, a trup ściele się gęsto niemal w każdym filmie i to na wiele wymyślnych sposobów, wciąż paradoksalnie mało jest obrazów, które by na poważnie, z wyczuciem, ale bez zbytniego upraszczania, opowiadały o ostatnich chwilach życia człowieka. Wciąż niewiele jest obrazów, które by o śmierci, a raczej o umieraniu opowiadały tak jak "Opiekun" Michela Franco. |
David (Tim Roth) jest pielęgniarzem i na co dzień opiekuje się nieuleczalnie chorymi pacjentami. Traktuje swój zawód jak powołanie i z każdą osobą, którą się zajmuje, nie tylko nawiązuje silną emocjonalną więź, ale także stara się jak najbardziej ją poznać i zrozumieć. Praca zajmuje go tak bardzo, że na życie prywatne nie starcza mu czasu. Każdego ze swoich pacjentów potrzebuje więc równie mocno jak oni jego.
Reżyser rezygnuje z formalnych fajerwerków i opowiada historię wolno, niespiesznie, niemal medytacyjnie. Kontrast, jaki rodzi się pomiędzy swoistą ślamazarnością i rozleniwieniem kamery, a świadomością, że bohaterom nie pozostało zbyt dużo czasu, wzmacnia jeszcze bardziej wymowę filmu Franco.
ukradkiem. Z czasem, kiedy widz zacznie podsłuchiwać intymne rozmowy, śledzić pokraczne gesty, kiedy w obliczu nieuniknionego końca przełamana zostanie granica wstydu i intymności, wtedy dopiero staniemy się pełnoprawnymi członkami zespołu, który będzie miał za zadanie pomóc choremu odejść z godnością.
Oglądając codzienne trudności przy załatwianiu różnorakich potrzeb fizjologicznych bohaterów, zaczynamy zdawać sobie sprawę, jak skrupulatnie nauczyliśmy się wyrzucać cielesność ze swojego życia. Bo choć zewsząd jesteśmy bombardowani obrazkami ponętnej nagości, to w gruncie rzeczy to nie ciało, a tylko jego kiczowaty, wyidealizowany, nie mający nic wspólnego z rzeczywistością obraz. Umieranie ukazane w "Opiekunie" bezceremonialnie bowiem nam przypomina, że choćbyśmy wmawiali sobie coś innego, nasz organizm nie będzie niczym więcej niż zbiorem kości, mięśni i organicznych płynów; niczym więcej niż tylko fizjologią.
|
Ale najnowszy film Michela Franco nie mówi wyłącznie o samotnym żegnaniu się z tym światem w pesymistycznym poczuciu beznadziei, irytacji i żalu. To także przejmująca opowieść o kłopotliwym, paraliżującym ludzi zdrowych współczuciu, a także o postępującym procesie spychania tematu śmierci spoza pola widzenia. O „luksusie” ludzi bogatych, których stać na wynajęcie opiekuna, który weźmie im sprzed oczu cały ten ból i cierpienie i przygotuje do odejścia członka rodziny za nich. A przecież nie chodzi wyłącznie o to, żeby przygotować samego siebie na śmierć. Chodzi o to, żeby na nasze odejście byli przygotowani także nasi bliscy.
podczas gdy piętro niżej odbywa się huczny zjazd rodzinny; w tym wypadku pamięć o chorym sprowadza się tu tylko do sporadycznych spojrzeń rzucanych ukradkiem w kierunku sufitu.
Odpowiedzią na całą tę znieczulicę i bezradność staje się być nie kto inny jak właśnie David, fantastycznie sportretowany przez Tima Rotha. Profesjonalny do bólu, hipnotyzująco chłodny, nieodgadniony, ale posiadający też ten szczególny błysk w oku, który pozwala na bezgraniczne zaufanie. David nie ocenia, nie komentuje, nie przesądza, co jest dobre, a co złe. W przeciwieństwie do rodzin nie zna umierających sprzed choroby. Oczywiście z czasem poznaje ich coraz lepiej, angażuje się, cierpliwie obserwuje, wchodzi w ich skórę, aby lepiej poznać ich potrzeby, ale wciąż jego pierwsze zetknięcie z pacjentem okazuje się być tutaj kluczowe. David niczym Charon staje się tym, który odprowadza ludzi na tamten świat. Nie ma swojej ulubionej choroby, nie ma preferowanego typu pacjenta. Każdemu służy z niesłabnącym oddaniem i zaangażowaniem. A kiedy pacjent umrze, czasem wybiera się na jego pogrzeb, odmawiając rozmowy o nieboszczyku z bliskimi, a wieczorem przesiaduje w barze i mówi, że umarła mu żona. Młody reżyser stara się więc zrozumieć nie tylko, ile jest w stanie znieść konający, ale także, ile potrafi wytrzymać ten, który w odchodzeniu towarzyszy. Tworzy przy tym niezwykle wnikliwy portret przedziwnej relacji, jaka rodzi się między zupełnie obcymi sobie ludźmi. Więź przypadkowa, krótkotrwała, ale tak intensywna.
Jest więc takich filmów, jaki zrobił Franco, naprawdę niewiele. Meksykański reżyser przy całej swej bezkompromisowości i potężnym ładunku emocjonalności stworzył kino subtelne, niemal przezroczyste, pozbawione ckliwości i przesadnej melodramatyczności. Życie kończy się tutaj bez większych fajerwerków. Jesteś, a za chwilę znikasz. Taki jest bezlitosny porządek natury. A cierpienie wcale nie uszlachetnia. Bo przecież człowiek, jak twierdził Blaise Pascal, jest tylko "trzciną najsłabszą na wietrze, najwątlejszą w przyrodzie".
Ocena:
|
OPIEKUN (2015)
Tytuł oryginalny: Chronic
Reżyseria: Michel Franco
Obsada: Tim Roth, Sarah Sutherland, Robin Bartlett, Rachel Pickup, Michael Cristofer
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
6 maja 2016
Zobacz także:
|
|