Pokój - recenzja filmu
Pokój zwany światem,
świat zwany Pokojem Długo zabierałem się do napisania recenzji "Pokoju" Lenny'ego Abrahamsona. Kiedy tylko o nim myślałem, z miejsca zaczynałem czuć przedziwny, wewnętrzny niepokój, moje serce kołatało, a klatka piersiowa nagle zaczynała się niebezpiecznie kurczyć. Pewnego dnia nadszedł jednak czas szczególny, przełomowy... |
Po długim czasie odwiedziłem swój dom rodzinny. Piątkowe przedpołudnie. W kuchni, w której unosił się zapach pieczonego ciasta, siedziałem przy stole ze swoją rodziną. W rękach trzymaliśmy kubki z gorącą herbatą. W natłoku rozmowy zszedłem na temat "Pokoju". Musiałem. Czułem wewnętrzną potrzebę porozmawiania o najnowszym dziele Abrahamsona. Wtedy też naprawdę dostrzegłem piękno nie tylko posiadania domu, rodziny, ale też wyjątkowość rzeczy prozaicznych – obserwowania cudowności świata, podpijania zbyt gorącej herbaty, która parzy język, serdecznej rozmowy o pierdółkach. A widok płaczącej babci, która wzruszyła się na samo wyobrażenie o opowiadanej przeze mnie historii, uświadomił mi, jak wielki ładunek emocjonalny niesie ten film. Bo przecież, jeśli babcia popłakała się, nie widząc ani jednego kadru, to co musi czuć widz, który siedzi w kinowym fotelu. A co dopiero muszą czuć ofiary...
Jack (Jacob Tremblay) ma pięć lat, gdy dowiaduje się od swojej mamy (Brie Larson), że pokój, w którym mieszka z nią od urodzenia, nie jest całym światem. Chłopiec wychował się w nim z myślą, że po drugiej stronie nic nie ma – jest tylko pustka. Teraz jego matka zdecydowała, że jest już na tyle duży, że może powiedzieć mu prawdę i z jego pomocą podjąć walkę o utraconą niegdyś wolność.
W rękach innego reżysera "Pokój" spokojnie mógłby stać się pełnoprawnym horrorem. Tymczasem Abrahamson zabiera nas w inne rejony – na emocjonalny rollercoaster, który mocno wzrusza, wkurza, załamuje, ale i daje nadzieję. Jego najnowsze dzieło należy bowiem do tego rodzaju filmów, które trzymają widza za gardło jeszcze długo po zakończeniu i to w właśnie w tej emocjonalności przede wszystkim upatruje się ich mocy. |
"Pokój" pozwoli nam skorzystać z przywileju podpatrywania i przeżywania cudzego świata bez jakichkolwiek konsekwencji. Po raz kolejny ukaże jedną z najważniejszych możliwości medium, jakim jest kino. I my, widzowie, ściśnięci mocno za gardło, obserwujemy ten spektakl jak gdyby zza szyby, zza lustra weneckiego, bezpiecznie rozsadzeni w fotelach, ale czujący przejmujący niepokój. Podczas seansu Twój żołądek się skurczy, pięści same będą się zaciskać, a serce prawie wyskoczy Ci z klatki piersiowej. Z drugiej jednak strony film ukoi Cię przepięknym portretem odwagi, uporczywości, ale i bezgranicznością miłości, która narodzi się gdzieś tam, w środku małej, starej szopy za pancernymi drzwiami.
Wydawałoby się, że tragiczne położenie bohaterów stanie się dla twórców pretekstem do stworzenia niewyważonego dramatu psychologicznego, który przegniecie widza swoim ciężarem. Abrahamson stworzył jednak dzieło, które nie szantażuje widza tanimi zagraniami, ale celnie trafia w odpowiednie tony, nie tylko zasadzając się na nasze współczucie, ale racząc nas wręcz odpowiednią dozę śmiechu i humoru. Co prawda tego gorzkiego – przez łzy, ale wciąż śmiechu. Film staje się więc poruszającym i wstrząsającym dramatem o przepięknej więzi, która łączy matkę z dzieckiem, ale również staje się ciekawą próbą zdefiniowania, czym w ogóle jest świat, jakie są jego wyznaczniki i problemy z jego określeniem, a także zastanawia się, jak wielki wpływ na naszą osobowość i światopogląd ma otaczająca nas rzeczywistość. Szczególna zasługa tutaj Kanadyjczyka Jacoba Tremblaya, który odgrywa postać inteligentnego, ale i rozstrojonego psychicznie dziecka. Dziewięcioletni aktor w rewelacyjny sposób ukazuje nieustannie zmieniające się nastroje Jacka, a uczynienie z chłopca narratora powieści okazuje się zagraniem może i dość schematyczny, ale na tyle subtelnym, że pozwoli zrozumieć widzowi odmienność postrzegania świata przez zamknięte od urodzenia w małym pokoju dziecko. Olbrzymią niespodzianką okazuje się być również Brie Larson. Ta 26-letnia aktorka znana dotychczas z mało znaczących ról w młodzieżowych komediach ("21 Jump Street", "Wykolejona"), w "Pokoju" tworzy kreację wartą wszystkich filmowych nagród. Jej postać w miarę upływu filmu zmienia się kilkukrotnie, a wraz z nią zmienia się sama Larson. W jednym momencie jest kochającą matką, która z prawdziwym oddaniem broni swojego dziecka, a za chwilę staje się pogrążoną w depresji, zmęczoną życiem nastolatką, która została pozbawiona młodości i zmuszona do przedwczesnego dorośnięcia. I choć napięcie w drugiej części filmu nie jest już tak wielkie jak w czasie pierwszej godziny, to "Pokój" wciąż staje się angażującym widza studium życia, współczucia i humanizmu. Film niesie ze sobą urzekające przesłanie, że dwie osoby w czterech ścianach mogą stworzyć ekwiwalent świata, który pomoże przetrwać im trudne chwile tylko wtedy, jeśli będą naprawdę darzyć się miłością. Najnowsze dzieło Abrahamsona ciężko więc nazwać filmem przyjemnym, czy jak to się często mówi zaraz po seansie – "fajnym". Oglądanie zmagań z przerażającą izolacją dwójki dzielnych bohaterów daje widzowi całą galerię przeróżnych emocji, zwieńczonych długo wyczekiwanym katharsis i prowokacyjnie przypomina, że życie pełne jest możliwości, które musimy nauczyć się wykorzystywać. To, co dzieje się na tych kilku metrach kwadratowych, da Ci więc, drogi Widzu, kilka razy więcej emocji niż tuzin blockbusterowych papek razem wziętych. Ale ostrzegam: jedno pudełko chusteczek może nie wystarczyć.
|
Oceny:
POKÓJ (2015)
Tytuł oryginalny: Room
Reżyseria: Lenny Abrahamson
Obsada: Brie Larson, Jacob Tremblay, Sean Bridgers, Joan Allen, William H. Macy
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
6 lutego 2016
Zobacz także:
|
|