Filmowy fast food
Choć "Ugotowany" Johna Wellsa opowiada o obsesyjnej miłości do wyrafinowanego jedzenia, które staje się symbolem wrażliwości i zmysłowości, dużo bardziej przypomina posiłki z popularnych lokali z fast foodem – tak jak tamtejsze "dania" jest tani i zbudowany z gotowych, najpierw mrożonych, a potem kilkukrotnie odgrzewanych składników.
|
Jedzenie od zawsze było traktowane jako jedna z najprzyjemniejszych czynności w życiu człowieka. Gotowanie i procesy związane z żywnością były obecne w jego egzystencji nie tylko w ścisłym tego słowa znaczeniu. Przez wieki dominowały także w jego kulturze. Prędzej czy później jedzenie musiało więc pojawić się także w kinematografii. Więcej. Przez lata cieszyło się w niej niezwykłą popularnością i odgrywało w filmach bardzo metaforyczne role. Wystarczy przypomnieć tutaj chociażby takie dzieła celebrujące posiłki jak "Uczta Babette", "Czekolada" czy "Wielkie żarcie". I choć w ostatnich latach filmy o jedzeniu i gotowaniu w większości zatraciły swoje głębokie, alegoryczne znaczenia, ewidentnie przeżywają swój renesans. Nieśmiało zaznaczała to już w 2007 roku animacja "Ratatuj", a aktualnie potwierdzają to chociażby ostatnie "Podróż na sto stóp" Lasse Hallströma czy "Szef" Jona Favreau.
Teraz nadszedł czas na "Ugotowanego". Film opowiada historię wielkiego szefa kuchni Adama Jonesa (Bradley Cooper), który w pewnym momencie swojego młodego życia nie udźwignął ciężaru popularności i oddał się we władanie używkom. Zniknął z pierwszych stron gazet i wylądował gdzieś w Nowym Orleanie, otwierając ostrygi. Pewnego dnia, wolny od wszelkich uzależnień, spróbuje swoich sił raz jeszcze. W sercu kulinarnego Londynu będzie chciał stworzyć najlepszą restaurację na świecie, która doprowadzi go do trzeciej gwiazdki Michelin.
Problem tego filmu zaczyna się jednak już w jego założeniach. Czy próba zdobycia trzeciej gwiazdki Michelin jest aż tak ważnym tematem, żeby zrobić od razu o tym film? Jak dla mnie niekoniecznie, ale z doświadczenia wiem, że filmy powstawały już z o wiele głupszych pobudek. Tyle, że niektórzy reżyserzy nawet z kiepskiego scenariusza mogą uklecić coś całkiem zjadliwego. Tutaj niestety twórcy miotają się jak początkujący kucharz w kuchni renomowanej restauracji i nie mogą się zdecydować, co dokładnie chcą nam pokazać i przekazać. W efekcie otrzymujemy wachlarz pustych, jednowymiarowych postaci, których osobiste historie są sztampowe, nieciekawe, do bólu przewidywalne i odarte z wszelkich niespodzianek. Kłopoty pojawiają się także w przypadku gatunkowej klasyfikacji filmu. Specjaliści od promocji zareklamowali "Ugotowanego" jako komedię. Z tym, że już w zwiastunie widać, że film ma z komedią tyle wspólnego, co anorektyczka z cukiernią. Co ciekawe, film Wellsa nie jest także do końca dramatem, ale wciąż o wiele częściej celuje w poważne tony i dramatyczne sceny, aniżeli w lekkość żartu. W odbiorze filmu nie pomaga także osoba głównego bohatera, którego za żadne skarby nie da się polubić. Jones Bradleya Coopera to co prawda charyzmatyczny kulinarny geniusz, ale przy tym także arogancki i chamski łajdak, którego niepohamowane pragnienie perfekcji coraz bardziej przybliża do granicy obłędu. Jest też także motyw jego "ciemnej przeszłości", której rozwiązanie woła o pomstę do nieba. Warto też wspomnieć, że na drugim planie mamy całą paletę solidnych aktorów (Sienna Miller, Daniel Brühl, Omar Sy, Emma Thompson), z których reżyser nie robi żadnego użytku. Szkoda. Jedyną zaletą "Ugotowanego" staje się tzw. foodporn, czyli zmysłowe (o ile tak to można nazwać) zdjęcia potraw i sposobów ich przyrządzania. Ale czy w czasach wszechobecnego Facebooka i Instagrama musimy iść do kina, żeby zobaczyć podobne kadry? No właśnie...
|
Ocena:
UGOTOWANY (2015)
Tytuł oryginalny: Burnt
Reżyseria: John Wells
Obsada: Bradley Cooper, Sienna Miller, Daniel Brühl, Omar Sy, Emma Thompson
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
|
|