"Z dala od zgiełku" duńskiego reżysera Thomasa Vinterberga – autora znanego przede wszystkim z "Festen" i "Polowania" – to uroczy kostiumowy melodramat z emancypacją w tle. |
Reżyser tym razem jednak postanowił zmierzyć się z wydawaną w odcinkach XIX-wieczną powieścią Thomasa Hardy’ego (nie mylić z Tomem Hardym) o tym samym tytule. Duńczyk miał jednak na tyle utrudnione zadanie, że materiał, który postanowił sfilmować doczekał się już ekranizacji. I to nie byle jakiej. "Z dala od zgiełku" reżyserował już w 1967 roku nie kto inny, jak sam John Schlesinger, a w głównych rolach wystąpili m.in. Julie Christie i Alan Bates.
Mając takie zaplecze historyczne, Vinterberg miał dwa wyjścia: albo zrobić coś kompletnie szokującego i niejako sprofanować gatunek, ale pokazać swoją naturę, albo być powściągliwym i trzymać się ściśle materiałów źródłowych. I tak, w swoim najnowszym dziele reżyser odrzuca wszystko to, co do tej pory zrobił. Autor słynnego manifestu "Dogma 95", w którym wraz z Larsem von Trierem, Kristianem Levringiem i Sorenem Krogiem-Jacobsenem postulował, że kino to człowiek wobec samego siebie, a nie tylko aktor przed kamerą, tym razem rezygnuje ze wszystkich przyjętych dwadzieścia lat temu wytycznych i, zamiast typowego dla siebie szokowania oraz przełamywania granic, tworzy obraz niezwykle bezpieczny i mieszczący się w dokładnie określonych ramach i wytycznych gatunku, jakim w tym przypadku jest melodramat.
pełnioną szczerą nostalgią i idealizmem. Pośród malowniczych pagórków ludzie żyją ze sobą w zgodzie – panowie jedzą przy wspólnym stole z chłopami, ci z kolei są dla siebie serdeczni i pomocni. Wszelkie zło i nienawiść, jakie pojawiają się na tym świecie wypływają natomiast z miast, które utożsamiane są z przestępczością i utratą wyższych wartości.
W tym dualistycznym świecie przyszło żyć młodej, pięknej Batshebie Everdeen (Carey Mulligan), która dziedziczy po wuju wielką, acz popadającą w ruinę farmę. Kobieta postanawia walczyć o jej utrzymanie, pokazując tym samym swą niezależność w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Jej upór i determinacja sprawi jednak, że trzech z nich będzie rywalizowało o jej względy, co doprowadzi do nieuchronnego konfliktu. "Trudno opisać uczucia kobiety słowami wymyślonymi do opisu emocji mężczyzn" – mówi Everdeen jednemu z zalotników, a słowa te ukazują sedno tego filmu. Brak umiejętności wyrażania swoich uczuć staje się bowiem przyczyną wszystkich nieszczęść, które spadają na głównych bohaterów. Brak jasnych komunikatów sprawia także, że tragiczne postacie nie potrafią przeciwstawić się losowi i zdani są na łaskę sił zewnętrznych oraz własnych żądz. Na szczęście nieumiejętność przekazywania emocji nie udzieliła się reżyserowi i aktorom. Ekipa kreuje całkiem intrygujące postacie, których intencje jesteśmy w stanie zrozumieć. Zwłaszcza pobudki kierujące Everdeen. To właśnie wybory kobiety determinują najważniejsze wydarzenia na ekranie. A ta dokonuje zarówno tych dobrych, jak i tych złych, przez co wydaje się nam znacznie bliższa i prawdziwsza. Jej motywy i działania od początku do końca przedstawiane są jednak neutralnie, a to do nas należy ocena nie tylko poczynań, ale i bohaterki. Z kolei panowie w filmie reprezentują trzy różne zestawy wartości, których może pragnąć kobieta. Gabriel Oak (Matthias Schoenaerts) to uosobienie miłości szczerej, bezwarunkowej, choć prostej. Panicz William Boldwood (Michael Sheen) to już nic innego, jak gwarancja pieniędzy, bezpieczeństwa i pozycji. Z kolei sierżant Francis Troy (Tom Sturridge) przedstawia namiętność, pożądanie i chwilowe zauroczenie. To dlatego główna bohaterka nie może obejść się w życiu bez któregoś z tych mężczyzn. Nie chce się ograniczać. Pragnie posiadać wszystko. A to w konsekwencji musi doprowadzić wątki do nieubłaganej konfrontacji, która notabene jest najsłabszym elementem dzieła Vinterberga. Film urzeka jednak przede wszystkim cudownymi zdjęciami. Uroki wiktoriańskiej prowincji zostały ujęte przez Charlotte Bruus Christensen z niebywałym kunsztem i dokładnością. Każdy element scenografii tętni życiem i pragnie zwrócić naszą uwagę, a każdy kadr tego filmu zasługiwałby na oprawienie w ramkę. Paleta kolorów jest bardzo ciepła i przytulna, a to potęguje tylko sielankowy nastrój opowiadanej przez Vinterberga historii. "Z dala od zgiełku" jest więc poprawnym filmem kostiumowym z solidnie zakrojonym romansem. Choć nie ustrzegł się błędów i niedociągnięć, może być udaną rozrywką na wieczór.
|
Ocena:
Z DALA OD ZGIEŁKU (2015)
Tytuł oryginalny: Far from the Madding Crowd
Reżyseria: Thomas Vinterberg
Obsada: Carey Mulligan, Matthias Schoenaerts, Michael Sheen, Tom Sturridge
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
|
|