Parodia procesu
W swoim przedostatnim filmie, Sidney Lumet powraca do tematyki, która wyniosła go na szczyty. Solidny rzemieślnik, miłośnik kina zerowego, reżyser, który nie był zbytnio doceniany przez amerykański przemysł filmowy (Oscara otrzymał dopiero za całokształt twórczości, co często nazywane jest nagrodą pocieszenia), w 2006 roku nakręcił swój ostatni dramat sądowy w karierze – a raczej – komediodramat sądowy.
|
Twórca "Dwunastu gniewnych ludzi" – dzieła, które na stałe zapisało się w historii kinematografii i sprawiło, że na wiele lat Amerykanie pokochali filmy opowiadające historie wprost z wokandy – postanowił w "Uznajcie mnie za winnego" zmierzyć się z jednym z największych procesów mafijnych w historii USA. I przy okazji - jednym z najbardziej absurdalnych. Naprawdę, oglądając dzieło twórcy "Werdyktu", nie sposób nie zastanawiać się, w jaki sposób taka historia mogła wydarzyć się w jednym z najbardziej rozwiniętych krajów na świecie.
"Uznajcie mnie za winnego" bierze pod lupę proces związany z rodziną Lucchese - jedną z pięciu największych rodzin mafijnych w USA. W latach 80. prokuratura oskarżyła dwudziestu gangsterów o udział w spisku mającym na celu przejęcie władzy w New Jersey. Prokurator przedstawił ponad 850 dowodów, a proces trwał dwa lata i był to najdłuższy proces mafijny w historii amerykańskiego sądownictwa. I tak, jak "Dwunastu gniewnych ludzi" było dziełem zagłębiającym się w prawo do sądzenia ludzi i pochwałą dla ławy przysięgłych – chluby prawodawstwa Stanów Zjednoczonych, tak "Uznajcie mnie za winnego" staje się parodią procesu i krytyką systemu ławniczego. Sprawa rodziny Lucchese do dziś jest chyba jedną z najbardziej kompromitujących amerykański wymiar sprawiedliwości. A wszystko to za sprawą szeregowego żołnierza tejże mafii – Jackiego DiNorscio – który odsiadywał wyrok 30 lat za handel narkotykami. Nie mając nic do stracenia, źle wspominając dotychczasowe doświadczenia z adwokatami, nasz bohater zrezygnował z usług adwokata i postanawił sam bronić się przed sądem. Ten pozorny strzał w stopę, za sprawą poczucia humoru i uroku Jackiego, zamienia się w nieoczekiwany triumf. Przez dwa lata DiNorscio tworzy z sali sądowej scenę dla swojego stand upu. Bohater, opowiadając różne historię ze swojego kryminalnego życia, rozbawia i szokuje ławę przysięgłych, a także demaskuje świadków i zbija z tropu prokuratorów. Porzucony przez mafijną rodzinę gangster niespodziewanie zdobywa przychylność sędziego i ławników. Cały ciężar produkcji leżał na barkach Vina Diesela, który wcielił się w głównego bohatera. Aktor, który zdobył swoją popularność za sprawą filmów akcji ("Pitch Black", "Szybcy i wściekli"), nie cieszył się jednak uznaniem krytyków, którzy za "Kroniki Riddicka" nominowali go nawet do Złotej Maliny. Trzeba jednak przyznać, że rola Diesela w filmie reżysera "Serpico" jest miłym zaskoczeniem. Aby przypominać Jackiego DiNorscio, aktor przytył do roli ponad 15 kilo, a charakteryzacja zajmowała dwie godziny. 47-latek zagrał w sposób bardzo przekonujący, a rolą DiNorscio udowadnia, że grać potrafi, o ile dostanie do rąk przyzwoicie napisany scenariusz. A ten w przypadku filmu Lumeta napisało życie. Zuchwała, niemal karykaturalna obrona głównego bohatera została niemal dosłownie odtworzona w filmie. A wszystko to za sprawą scenarzysty T.J. Manciniego, który zdobył zgodę na wykorzystanie zapisu procesu i umieszczenie go w dialogach. Sam Jack DiNorscio został nawet zaproszony na plan zdjęciowy, ale niestety wkrótce zmarł na niewydolność wątroby. Choć film traktuje o poważnej sprawie, Lumet postawił na lekki, przystępny dla widza styl, który dosadnie obnaża wszelkie słabości systemu sądowniczego. "Uznajcie…", tak jak niegdyś "Dwunastu gniewnych ludzi", zgrabnie pokazuje, jak wielkie znaczenie w sprawach sądowych mają oratorskie zdolności prawników, adwokatów, świadków i oskarżonych. Wraz z upływem filmu, nie tylko sędzia i ławnicy są przychylni bohaterowi, również i my życzymy mu jak najlepiej. Nawet jeśli wiemy, że on, jak i cała rodzina mafijna, są winni. Zabrakło mi w filmie Lumeta pogłębionego spojrzenia na kwestię dostosowania się głównego bohatera do mafijnej społeczności. Jackie wyraźnie szuka swojego miejsca, pragnie być zaakceptowany i szanowany. Chce coś znaczyć. Niestety dla niego, odrzuca go zarówno Rodzina Lucchese, jak i żona, jego kuzyn natomiast próbuje go zlikwidować. Chciałoby się zobaczyć troszkę więcej relacji Rodziny i Jackiego sprzed procesu. Dramat sądowy jest gatunkiem trudnym do zrealizowania. Ukazywanie przez większość filmu wyłącznie sali sadowej może wydawać się ryzykownym posunięciem, jednak Lumet po raz kolejny pokazał, że dobry scenariusz potrafił przekuć na materiał, który zaciekawi widza. Oczywiście, jeśli w "Uznacie mnie za winnego" szukacie atmosfery podobnej do "Chłopców z ferajny" czy "Dwunastu gniewnych ludzi" możecie się zawieść, bo Lumet żegna się z wokandą komediodramatem dość przewrotnym, lekkim i karykaturalnym.
"Kino na wokandzie" to filmowy cykl poświęcony wybitnym dramatom sądowym. Co jakiś czas na blogu pojawiać się będzie recenzja filmu/serialu z prawnikami, sądem, prawem i sprawiedliwością w roli głównej. Lista filmów znajduje się tutaj.
|
UZNAJCIE MNIE ZA WINNEGO (2006)
Tytuł oryginalny: Find Me Guilty
Reżyseria: Sidney Lumet
Obsada: Vin Diesel, Peter Dinklage, Linus Roache, Ron Silver, Alex Rocco
Źródło zdjęć: kadry z filmu
Zobacz także:
|
|