Malowanie kadrami
"Utopia" to jeden z tych seriali, które nie są znane szerszemu gronu. Twoi znajomi nie wymienią go jednym tchem wraz z "Breaking Bad", "Dexterem" czy "House of Cards". To także jeden z tych seriali, których paradoksalnie nie da się do końca przedstawić słowami. Ale za to seria robi tak piorunujące wrażenie, że gdybyś jednak jakimś cudem miał go opisać jednym określeniem, użyłbyś któregoś z tych: arcydzieło, majstersztyk, unikat, fenomenalny, mistrzostwo. Do wyboru, do koloru. Wybierajcie.
Serial opowiada historię grupki ludzi, którzy wchodzą w posiadanie niepublikowanej wcześniej części kultowej powieści graficznej "The Utopia Experiments" ("Eksperyment Utopia" ), w której pewien naukowiec zawarł cenne informacje, których poszukuje tajna międzynarodowa organizacja, znana pod nazwą "The Network" ("Sieć"). Organizacja ta wysyła więc swoich najlepszych ludzi, aby zdobyli manuskrypt i zlikwidowali niepotrzebnych świadków. Nasi bohaterowie zostają więc zmuszeni do ucieczki, a w między czasie, kawałek po kawałku, odkrywają, dlaczego powieść jest tak ważna dla "Sieci".
I choć, zarówno fabuła, jak i bohaterowie zbudowani są według klasycznego schematu (maniak komputerowy, nastolatek, studentka z gatunku tych niegrzecznych, ciamajdowaty urzędnik, nijaki, sztywny młody pracownik branży komputerowej i tajemnicza Jessica Hyde, której wszyscy szukają), "Utopia" w niczym nie przypomina do bólu przewidywalnego dreszczowca znanego nam z wieczorów z "Jedynką". To, co początkowo na papierze (czy też na ekranie, jeśli czytacie moją recenzję) wydaje się być proste, w miarę upływu serialu, przestaje takie być i staje się niebanalną historią, która zgrabnie łączy wiele wątków i bohaterów. "Utopia" jest bowiem dziełem kompletnym, w którym wszystkie elementy, wyśmienicie ze sobą współgrają. Nie ma tutaj mowy o żadnym przeroście formy nad treścią. Każdy trybik tego serialu wie, jaką pełni w nim funkcję. Wszystko zostało starannie i szczegółowo przemyślane. To, co rzuca się w oczy, to przepiękne, wypielęgnowane i dopieszczone kadry, w których nie uświadczycie ostatnio bardzo popularnej trzęsącej się kamery. Każdy kadr powala statycznością. Mimo że na ekranie dzieje się wiele i akcja goni akcję, to za kamerą mamy stoicki spokój. Nikt się nie spieszy, wszystko zostaje sfilmowane skrupulatnie, powoli, wręcz z zegarmistrzowską precyzją. Do tego wszystkiego dochodzi przepiękne operowanie kontrastem, a także jaskrawymi, pastelowymi barwami, które dodają serialowi unikatowości. Każdy kadr można by wyciąć i oprawić w ramkę. Prawdziwe malowanie kadrami.
Powala także montaż dźwięku. Idealne wyczucie chwili, operowanie ciszą, a także fenomenalna, minimalistyczna muzyka Cristobala Tapia De Veera tworzą napięcie, którego nie powstydziłby się rasowy horror. A jeśli już jesteśmy przy horrorach to warto wspomnieć, że "Utopia", pomimo malowniczości, wypełniona jest brutalnością i krwawymi mordami. W serialu pełno jest morderstw bez mrugnięcia okiem, a także zadawania bólu na wszelki możliwy sposób, czy to fizyczny, czy psychiczny. Niektórych może to szokować. Jednak "Utopia" wcale się przed tym nie broni. Mam nawet wrażenie, że robi to umyślnie. Nie boi szokować, być niepoprawnym politycznie. Za przykład może posłużyć masakra dzieci w szkole podstawowej, czy ostatni skandal związany z drugim sezonem, gdzie twórcy zmienili historię i podali, że zabójstwo brytyjskiego polityka i bliskiego przyjaciela Margaret Thatcher - Airey'a Neave'a - popełniane zostało przez funkcjonariuszy MI5, podczas gdy w rzeczywistości Neave został zamordowany przez Irlandzką Narodową Armię Wyzwoleńczą. O odcinku pisały wszystkie najważniejsze brytyjskie gazety (w tym "The Telegraph" i "Daily Mail"), a rodzina polityka próbowała zablokować transmisję serialu. Jednak mimo tych wszystkich szokujących elementów, "Utopia" to serial, który sam w sobie przypomina powieść graficzną. Seria Channel 4 bawi się konwencją i eksperymentuje, przez co tworzy coś nowego. Czuć od niej powiew świeżości. A całe ciężarówki artyzmu sprawiły, że "Utopia" zbudowała swój własny klimat, który nie przypomina żadnego innego serialu. Klimat pełen abstrakcji, surrealizmu, a także ironii. Wysoki poziom trzyma także aktorstwo. Widać tutaj bardzo dużą dbałość o szczegóły Dennisa Kelly'ego - twórcy serialu. Nikt nie został zaniedbany, ani potraktowany powierzchownie. Właściwie każda postać wnosi coś ciekawego do serialu. Mimo mnogości bohaterów, wszyscy zostali ciekawie zarysowani i przedstawieni. Obserwujemy ich przemiany z odcinka na odcinek, dostrzegamy ich motywacje. Jednak osobą, która zdecydowanie się wyróżnia, jest Neil Maskell. Postać, w którą wciela się angielski aktor idealnie oddaje surrealistyczny charakter serialu. Oto facet z pokaźnym brzuszkiem, psychodelicznym, nieobecnym wzrokiem i nierównym, sapiącym oddechem jest najlepszym psychopatycznym zabójcą "Sieci". Maskell w tej roli jest magnetyczny. Nie trzeba nic więcej dodawać. "Utopia" ma wszystkie potrzebne elementy, żeby stać się pozycją kultową: znakomicie napisany scenariusz, zero dłużyzn, zawrotne tempo, mistrzowskie stopniowanie napięcia, świetny montaż, piękne zdjęcia i atmosferę gęstą jak pole pszenicy. Serial zyskuje coraz to większe rzesze fanów, a i HBO podobno chce stworzyć amerykańską wersję. Zainteresowany udziałem w amerykańskim remake'u jest David Fincher, który miałby być producentem serii. Jeśli to prawda, to przed Amerykaninem sporo pracy. Oryginał będzie mu na prawdę ciężko przebić. Brytyjczycy jak zwykle nie zawiedli i po raz kolejny stworzyli genialny serial, który przyciąga oryginalnością i niebanalnością. Gdy tylko będziecie mieli okazję, nie wahajcie się, tylko oglądajcie. Oj warto!
|
Ocena:
UTOPIA (2013)
Tytuł oryginalny: Utopia
Obsada: Fiona O'Shaughnessy, Alexandra Roach, Nathan Stewart-Jarrett, Adeel Akhtar, Oliver Woollford, Neil Maskell, Paul Higgins
Zobacz także:
|
|