Dobre kryminały, mimo iż są oparte na utartych rozwiązaniach fabularnych zorganizowanych wokół zbrodni, okoliczności dojścia do niej, dochodzenia oraz ujawnienia sprawcy, mają to do siebie, że widzowie i tak uwielbiają do nich wracać. "Ziarno prawdy" takim kryminałem jest – świetną rozrywką, która potrafi zaintrygować i zaangażować. Dodatkowo najnowsze dzieło duetu Borys Lankosz-Zygmunt Miłoszewski opowiada o istotnych kwestiach naszej historii. |
"Ziarno prawdy" bierze bowiem pod lupę oskarżenia wobec Żydów w Polsce o mordy rytualne. Historia takich zarzutów sięga aż 1407 roku. Akcja filmu opartego na podstawie książki Miłoszewskiego rozgrywa się we współczesnym Sandomierzu – mieście, w którym konflikt polsko-żydowski niegdyś był szczególnie zaostrzony. W sposób wyjątkowo okrutny zamordowano bowiem bardzo lubianą mieszkankę miasta. Narzędziem zbrodni okazuje się chalef - nóż do rytualnego uboju zwierząt, a nagie ciało ofiary pozostawiono na terenie dawnego kirkutu (cmentarza żydowskiego). Wszystkie te elementy połączone razem wystarczą, żeby w mieście, którego katedra posiada osławiony antysemicki XVIII-wieczny obraz Karola de Prevot przedstawiający rzekomy mord rytualny, dokonywany przez wyznawców judaizmu na chrześcijańskich niemowlętach – nagle na nowo rozgorzała wojna. Przeprowadzenie dochodzenia powierzone zostaje prokuratorowi Teodorowi Szackiemu (Robert Więckiewicz) –przybyszowi z Warszawy. Taki obrót sprawy nie podoba się prokurator Barbarze Sobieraj (Magdalena Walach), która była pewna, że to ona dostanie sprawę. Duet, który na samym początku znajomości już za sobą nie przepada, uzupełni inspektor Wilczur (Jerzy Trela). Razem będą musieli stawić czoła posępnej historii miasta, w którym nienawiść i niechęć, choć głęboko skrywane, czekają, aby wybuchnąć na nowo. Lankosz przedstawił ciekawy opis cichego Sandomierza. Daleko mu do wyobrażenia "małego Rzymu" (jak jest nazywany) czy sielankowego klimatu wprost z "Ojca Mateusza". Miasto w filmie pełne jest mrocznych tajemnic. Skąpane w ciemnościach i mgle bardziej przypomina dziewiętnastowieczne ulice Londynu, po których grasował Kuba Rozpruwacz, aniżeli słoneczne miasteczko, które chętnie odwiedzają turyści. Pod przykrywką sensacji Miłoszewski i Lankosz przedstawiają newralgiczny punkt w historii polsko-żydowskich stosunków, a także celnie wyjaśniają działanie rodzimych służb i wymiaru sprawiedliwości, gdzie w przypadku ofiar śmiertelnych śledztwo podlega nie policji, a prokuraturze. Film jest też swego rodzaju wydzieliną polskości, która obnaża antysemityzm, patriotyzm na pokaz i głęboko skrywaną nienawiść podjudzaną przez stereotypy i fałszywe pomówienia. Szacki w filmie to postać bardzo elokwentna i wykształcona. Inteligent, który wypowiada się w sposób charakterystyczny dla adwokatów i prawników z amerykańskich dramatów sądowych. Z drugiej jednak strony potrafi być grubiański, prostacki i ordynarny. Nie jest typem twardziela. Bardziej polega na sile swojego umysłu. Jest bardzo pragmatyczny, rzeczowy i czujny. Świetnie w tej roli odnajduje się Robert Więckiewicz, który po raz kolejny udowadnia, że jest w stanie zagrać wszystko, a "Ziarno prawdy" ogląda się z przyjemnością głównie za jego sprawą. Drugi plan wypada również całkiem solidnie. Na plus można zaliczyć grę Krzysztofa Pieczyńskiego, Andrzeja Zielińskiego czy Jacka Poniedziałka. Mistrzem jest jednak dla mnie Jerzy Trela, który nawet w swoich najkrótszych scenach kradł moje serce. Kilka słów należy poświęcić także muzyce Abla Korzeniowskiego. Porównałbym ją do postaci klauna. Dlaczego? Klauny powinny być bowiem uosobieniem dobra i zabawy, ale bywa również tak, że budzą pewnego rodzaju niepokój, przerażenie i rozpacz. Ich mocny makijaż sprawia, że są nienaturalni, przejaskrawieni, obdarzeni swego rodzaju nieludzkim pierwiastkiem. Jest w nich coś przerażającego i psychodelicznego. Zresztą obraz klauna niejednokrotnie już w horrorach występował (choćby w serialu "To" czy ostatnio "American Horror Story"). I taka właśnie jest muzyka Korzeniowskiego: momentami posępna, groźna, pluwialna, potęgująca atmosferę grozy, strachu i niepewności, a za chwilę zdarzają się fragmenty przeraźliwie wesołe i karykaturalne. "Ziarno prawdy" mimo że ma bardzo ciekawą, gęstą atmosferę niepewności i tajemniczości, to bardzo chętnie w niektórych momentach rozładowuje atmosferę, na przykład za pomocą niezłych dialogów czy barwnych postaci (choć mam do dialogów w niektórych momentach pewne obiekcje za to, że są aż nazbyt literacie). Zastrzeżenia mam także do zakończenia filmu, które ma kilka mankamentów. Mimo że dostajemy rozwiązanie zagadki, widz może być trochę zdezorientowany. Pozostaje też pytanie, czy wiemy jak prokurator dokonał niektórych swoich odkryć. Wydaje mi się także, że nie dostajemy odpowiedzi na wszystkie pytania. Współpraca reżysera Borysa Lankosza z pisarzem Zygmuntem Miłoszewskim zaowocowała jednak solidnym kryminałem, który wraz z niedawnym "Jeziorakiem" z pewnością zapisze się w historii polskiego kina jako jeden z lepszych przedstawicieli tego gatunku w ciągu ostatnich lat.
|
Ocena:
ZIARNO PRAWDY (2014)
Tytuł oryginalny: Ziarno prawdy
Reżyseria: Borys Lankosz
Obsada: Robert Więckiewicz, Magdalena Walach, Jerzy Trela, Aleksandra Hamkało, Krzysztof Pieczyński, Andrzej Zieliński, Jacek Poniedziałek, Zohar Strauss
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także:
| |