Życie Zbigniewa Religi to idealny materiał na film. Jednostka, która pomimo trudności, rzuca wyzwanie środowisku, w którym pracuje, ustrojowi, kościołowi i dąży do swojego celu - pomocy innym. Stworzenie filmowej biografii niesie jednak duże ryzyko. Przekonali się o tym chociażby Andrzej Wajda w „Wałęsie. Człowieku z nadziei” czy Lee Daniels w rozczarowującym „Kamerdynerze”. Twórcy „Bogów” ugryźli temat jednak od zupełnie innej strony i wyszło im to bardzo dobrze. |
Film Łukasza Palkowskiego jest daleki od opowiadania historii na klęczkach. Nie wystawia Relidze pomnika, a sprawnie pokazuje niejednoznaczność tej postaci. Z jednej strony lekarz-ideał – oddany pacjentom człowiek, który dla dobra chorego jest w stanie zrobić wszystko, postać niezaprzeczalnie wybitna i ważna dla polskiej medycyny i kardiochirurgii, szalenie charyzmatyczna i charakterystyczna. Z drugiej strony jednak – zaniedbujący żonę mąż, bezwzględny dyktator dla swoich podwładnych, a także mężczyzna, który nie boi się wejść w konszachty z partią czy mafią, byleby osiągnąć zamierzony cel, bez względu na konsekwencje. W „Bogach” reżyser i scenarzysta (Krzysztof Rak) słusznie nie brną w przedstawienie całego życia profesora i nie odhaczają kolejnych punktów w jego biografii. Religę poznajemy poprzez pryzmat problemu, jakim był pierwszy w Polsce przeszczep serca. Uświadczymy więc niejako trochę zamerykanizowaną fabułę, w której główny bohater, pomimo wszelkich trudności i niepowodzeń, dąży do postawionego sobie celu. Mimo że główna linia fabularna wygląda prosto, nie przeszkadza to w zbudowaniu pełnokrwistego dramatu z magnetyczną jednostką, jaką był Zbigniew Religa - krnąbrny, bezczelny, można powiedzieć nieco szalony, kardiochirurg, który był bezgranicznie oddany sprawie. Oprócz historii głównego bohatera poznajemy rzeczywistość, z którą przyszło się mu zmierzyć. Kilkadziesiąt lat temu w naszym kraju dla lekarzy przeszczep serca pojmowany był jako coś nieetycznego. Uznawany był za bawienie się w Boga. Rozmowy o podobnych operacjach na Zachodzie ucinane były, gdy tylko padało hasło "przeszczep serca", a próby przeniesienia udanych zabiegów z Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych na nasze podwórko uważano za największe zło. Do tego należy również wziąć pod uwagę myślenie opinii publicznej, która serce uważała za narodowy symbol, traktując organ niemal jak relikwię. I w takiej oto rzeczywistości przyszło żyć czterdziestoletniemu wówczas docentowi Relidze, który skonfliktowany z szefem kliniki przyjmuje propozycję poprowadzenia kliniki w Zabrzu. Marzenie lekarza o pionierskich w Polsce przeszczepach serca jest bliskie zrealizowania. Rzeczywistość jest jednak brutalna i kardiochirurg przeżywa kolejne porażki, dzielnie starając się dopiąć swojego wielkiego celu. Film – trudny i dramatyczny – zgrabnie opowiedziano lekko i z humorem. Specyficzne poczucie humoru Religi (w tym powszechnie znane "zamiłowanie" do wulgaryzmów) przyjmowało się z niesamowitą lekkością, a kolejne żarty sytuacyjne nie zniszczyły powagi historii. Wręcz przeciwnie. Humor pozwala na rozładowanie narastającego napięcia, po to, aby znów za chwilę film mógł chwycić widza za serce. "Bogowie" z pewnością nie udałby się gdyby nie fenomenalna rola Tomasza Kota. Religa w jego wykonaniu jest swobodny i pewny siebie. Nie wygląda jak kardiochirurg, ale jak rockandrollowiec, który jedzie ze swoim zespołem w trasę. Mimo że po drodze przytrafiają się im najróżniejsze rzeczy, oni dojeżdżają na miejsce i grają pełen energii koncert. Kot prócz świetnego warsztatu upodobnił się fizycznie do swojego bohatera. I tak mamy charakterystyczny garb, sposób chodzenia, picia kawy czy palenia papierosów. Aktor buduje postać niejednoznaczną i rozdartą. Religa niczym Tomasz Judym z "Ludzi bezdomnych" wyrzeka się osobistego szczęścia, porzuca żonę i plany na stworzenie rodziny i bezgranicznie oddaje się pracy. Pracy, która nie tylko go napędza, ale również niszczy. Destrukcyjny charakter przejawia się w postępującym alkoholizmie, wybuchach agresji i nerwowości. Na plus zaliczyłbym także poczynania drugiego planu (nie to, co w "Służbach specjalnych"). Zarówno Piotr Głowacki w roli profesora Mariana Zembali, jak i Szymon Piotr Warszawski w roli profesora Andrzeja Bochenka, wypadają bardzo przekonująco, a przede wszystkim nie stanowią wyłącznie tła dla Tomasza Kota. Przeznaczony czas na ekranie wykorzystują bardzo dobrze i umiejętnie pokazują dramat i rozdarcie młodych lekarzy, którzy chcieliby zmienić oblicze polskiej medycyny, jednak starsi, bardziej doświadczeni lekarze, "pozbywają się" ich, wysyłając na zagraniczne staże, jednak po powrocie utrudniają im wprowadzenie postępu. Twórcy stworzyli film według sprawdzonych środków. "Bogowie" zatem to kawał dobrego kina gatunkowego, gdzie ciężki temat ogląda się z niesamowitą łatwością i przystępnością. Oczywiście mamy tutaj podniosłe momenty, patetyczną muzykę, a bohaterowie (oprócz charakterystycznego Religii) dzielą się na dobrych i złych. Zastosowane środki jednak działają na tyle sprawnie, że po seansie widz wychodzi usatysfakcjonowany, z przekonaniem, że dobrze wydał pieniądze. |
Ocena:
BOGOWIE (2014)
Tytuł oryginalny: Bogowie
Reżyseria: Łukasz Palkowski
Obsada: Tomasz Kot, Magdalena Czerwińska, Piotr Głowacki, Szymon Piotr Warszawski, Rafał Zawierucha, Kinga Preis, Sonia Bohosiewicz, Marian Opania, Jan Englert, Zbigniew Zamachowski, Cezary Kosiński, Damian Damięcki
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
Zobacz także: