Nienawistna ósemka - recenzja filmu
Ostatni dom po lewej
Quentin Tarantino powraca. I choć nie jestem bezkrytycznym psychofanem jego twórczości, muszę powiedzieć, że znowu się mu udaje! Jego "Nienawistna ósemka" z wyświechtanego sloganu "krew, pot i łzy" ponownie czyni postmodernistyczną jatkę najwyższych lotów. |
Od jakiegoś czasu Quentin Tarantino straszy swoich fanów, że nakręci dziesięć filmów i odłoży kamerę w kąt. Dystrybutorzy skwapliwie ten pomysł "zakończenia kariery" podchwycili i przy okazji "Nienawistnej ósemki" szumnie ogłaszali, że to już (nomen omen) ósmy film wielkiego Tarantino, akcentując przy tym, że może warto by się wybrać do kina, bo jeszcze tylko dwa dzieła i nie będziemy się już mogli zachwycać nowymi pomysłami złotego dziecka wypożyczalni kaset wideo.
Zwłaszcza, że przy produkcji "Ósemki" niemal od samego początku prześladował Tarantino pech. Na kilka miesięcy przed zaplanowaną datą wejścia na plan, do sieci wyciekł scenariusz. Tarantino wściekł się na tyle, że groził przerwaniem prac. Na szczęście na złości się zakończyło, a reżyser przerobił scenariusz na nieco inny. Ale to nie koniec. W oscarowym ferworze walki ktoś wypuścił już gotowy film do sieci. Co prawda piraci przeprosili za swój haniebny czyn, ale było już za późno. Na dobitkę idealnie zaplanowaną oficjalną premierę filmu przeszkodziło studio Disneya. "Nienawistna ósemka" miała bowiem mieć swój debiut w wersji na taśmie 70 mm na ekranie kina ArcLight Cinerama Dome – najlepiej usytuowanym budynku tego typu w Hollywood. Pokaz "Nienawistnej ósemki" został jednak zablokowany przez Disneya kontraktem na wyświetlanie "Gwiezdnych wojen". Tarantino utrzymywał jednak, że on oraz dystrybutorzy jego nowego filmu byli "ustnie umówieni" na pokaz jego filmu w pierwszym dniu świąt. Tak czy inaczej, Tarantino ponownie przez zamieszanie wokół swojego filmu zdaje się pokazywać, że to on jest jedynym i niepowtarzalnym obrońcą kina. Kina, które za jego sprawą zdaje się otrzymywać drugie życie. Reżyser konsekwentnie oddaje światu bowiem zapomniane już gatunki. To właśnie nie kto inny jak Tarantino odświeżył formułę kina gangsterskiego, kung-fu, grindhouse'owego, łotrzykowskiego kina wojennego w duchu "Parszywej Dwunastki" czy wreszcie westernu. Wpisując się w koncepcję opowiadania tych samych historii od nowa, przy zmienionych scenografiach, jako jeden z nielicznych twórców zna filmową materię tak dobrze, że może sobie pozwolić na bardzo śmiałe eksperymenty. Zresztą nie tylko o same filmy tutaj chodzi, ale także o użytą do ich sfilmowania technikę. Swój najnowszy film reżyser "Django" nakręcił na taśmie 70mm sprzętem, którego William Wyler używał na planie "Ben Hura" w 1959 roku.
"Nienawistna ósemka" to przede wszystkim bardzo kameralne dzieło. Z jednej strony klasyczny western, z drugiej ukłon w stronę początków kinematografii, kiedy to jeszcze, nie wykształciwszy własnych środków wyrazu, pełnymi garściami czerpano ze sprawdzonych dobrodziejstw teatru. Wciąż jednak jest to kino ze znaczkiem jakości Quentina – z typowymi dla niego ujęciami, kolorystyką (żółty, czerwony), zagraniami (krew na śniegu) czy rekwizytami (papierosy Red Apple).
|
Poprzez pokryte gęstą warstwą śniegu prerie Wyoming, kilka lat po wojnie secesyjnej, podróżuje tajemniczy dyliżans. W pewnym momencie galopujące konie otrzymują od woźnicy polecenie zatrzymania się. Zmęczone zwierzęta "hamują" kilka centymetrów przed podejrzanym jegomościem siedzącym na trzech skutych lodem nieboszczykach. W taki oto sposób Tarantino przedstawia nam pierwszych bohaterów swojego nowego filmu. Marquis Warren (Samuel L. Jackson) i John "Szubienica" Ruth (Kurt Russell) są łowcami głów. Obaj brną przez śnieżną zadymę do miasteczka Red Rock z truchłami poszukiwanych zbirów i wziętą do niewoli żywcem przestępczynią (Jennifer Jason Leigh), aby odebrać tam swoją nagrodę. Pech chce, że pogoda nie pozwala na dalekie wycieczki. Wiatr wzmaga się z każdą chwilą, śniegu zaczyna przybywać, a widoczność drastycznie maleje. W takiej sytuacji dotarcie do miasta Red Rock okazuje się niemożliwe. Pozostaje położona na odludziu gospoda zwana Pasmanterią Minnie. To tutaj, w odciętym od świata miejscu, rozegra się krwawy teatr, bo na przybyszów czekają "całkiem przypadkowo" nieprzypadkowi goście.
Przez przeszło połowę filmu widz z niesamowitą rozkoszą stara się przejrzeć bohaterów i rozwiązać zagadki starannie przygotowane przez reżysera. I właśnie to w najnowszym filmie Tarantino cenię najbardziej. Wyciszenie i spowolnienie akcji, dokładne skupienie się na dialogach i zmuszenie widza do drobiazgowego śledzenia każdego nawet najdrobniejszego szczegółu. A w tle mamy ich całkiem sporo, z całą, krwawą historią Ameryki na czele. To właśnie umiejętność i znajomość zasad budowania napięcia i językową sprawność bohaterów szanuję tutaj bardziej niż stały punkt programu reżysera, czyli festiwal krwi i osocza. Te barwne i pobudzające wyobraźnie rozmowy mógłbym oglądać przez kolejne trzy godziny.
W budowaniu gęstego jak smoła i dusznego jak dym papierosowy klimatu brutalnej groteski pomaga genialna muzyka skomponowana przez Ennio Morricone, a także fenomenalne aktorstwo tytułowej ósemki. Prym tutaj wiedzie przede wszystkim magnetyczny Samuel L. Jackson. Jego przejmujący monolog o pewnym wydarzeniu z jego życia jest jednym z najbardziej emocjonujących momentów filmu. Równego kroku dotrzymują mu także znakomici Kurt Russel i Jennifer Jason Leigh. Mamy tutaj również małego i przebiegłego Tima Rotha i bardzo pozytywnie zaskakującego Waltona Gogginsa. Niech najlepszą rekomendacją dla "Nienawistnej ósemki" będzie fakt, że dzień po seansie mam ochotę zobaczyć ten film jeszcze raz, a muzyka Morricone nie schodzi z moich głośników. Tarantino po raz kolejny udało się stworzyć nie tylko kolejną, dobrze wyreżyserowaną krwawą jatkę, ale także opowieść o ciemnej historii Stanów Zjednoczonych i panujących tam podziałach, o naturze zbrodni i zadośćuczynieniu za nią (a co za tym idzie także o wątpliwym prawie) oraz pozornym dobru, które w pewnych okolicznościach staje się złem wcielonym. Dla takiego oczyszczającego seansu warto wejść do wypełnionej przez Tarantino sadzawki krwi i ludzkich wnętrzności.
|
Ocena:
NIENAWISTNA ÓSEMKA (2015)
Tytuł oryginalny: The Hateful Eight
Reżyseria: Quentin Tarantino
Obsada: Samuel L. Jackson, Kurt Russel, Jennifer Jason Leigh, Walton Goggins, Demián Bichir, Tim Roth, Michael Madsen, Bruce Dern, James Parks
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
17 stycznia 2016
Zobacz także:
|
|