Sully - recenzja filmu
|
|
I właśnie o starciu pomiędzy osamotnioną jednostką a bezdusznym systemem jest w głównej mierze nowy film Clinta Eastwooda. "Bohaterów się nie osądza" – zdaje się mówić reżyser. Dlaczego więc biurokratyczna machina państwa chce z niekwestionowanego bohatera zrobić parszywego bandytę? Nad tym będzie zastanawiał się twórca "Gran Torino". |
"Sully" opowiada o starciu pomiędzy osamotnioną jednostką a bezdusznym systemem |
Niestety to, co na papierze wyglądało na najciekawsze, w "Sullym" w ogóle się nie sprawdza. Wszystko jest tu chłodne, wykalkulowane, pozbawione krzty prawdziwych emocji, przez co kolejne sceny spotykają się z obojętnością widza. Nie pomaga w tym także bardzo jasne nakreślenie linii oddzielającej dobro od zła. Urzędnicy badający sprawę przedstawieni zostają jako pozbawione ludzkich odruchów trybiki w skorumpowanej aparaturze państwowości, a przedstawiciele mediów jako żywiące się tanią sensacją hieny, niecierpliwie wypatrujące okazji do rzucenia się na pozostawione strzępki informacji. Z kolei piloci i ich bliscy to idealne przykłady szczęśliwych, kochających się rodzin, którym bezduszna instytucja, nie wiedzieć czemu, celowo rzuca kłody pod nogi.
|
Znacznie lepiej idzie Eastwoodowi, kiedy maksymalnie zbliża się do swojego bohatera. Kiedy stara się pokazać widzowi, że niebywały przecież manewr Sully'ego oznacza dla niego początek swego rodzaju męki. Gdy więc inni cieszą się, że żyją; kiedy wielu zastanawia się, co zmienić w swoim dotychczasowym życiu, Sullenberger paradoksalnie rozpoczyna swoją drogę do odkupienia.
Kapitan w filmie to zresztą jeden z wielu zwykłych Amerykanów, którzy codziennie konsekwentnie i z oddaniem wykonują swoją pracę, nie pragnąc przy tym żadnego rozgłosu. Najlepiej oddaje to sekwencja w filmie, kiedy Eastwood zapomina na chwilę o Sullym, a w centrum stawia bohatera zbiorowego: stewardessy, kontrolerów lotu, załogi statków turystycznych – oni wszyscy w obliczu tragedii udzielą bezinteresownej pomocy. Jest więc ckliwie, sztampowo i nieco kiczowato, choć nawoływanie do solidarności w obliczu ostatnich wydarzeń zdaje się usprawiedliwiać reżysera. Film "Sully" jest więc naprawdę interesujący wtedy, kiedy odkłada na bok oczywistości i zaczyna przyglądać się Ameryce i systemowi, który nią kieruje. Kiedy pozwala sobie ją skrytykować i rozmyśla choćby nad czynnikiem ludzkim w sferach, które wiążą się z olbrzymim ryzykiem. Wielu wysoko postawionych ludzi w tej państwowej korporacji chciałoby bowiem wyeliminować człowieka z wszelkiej działalności, która naznaczona jest ryzykiem. Tylko kto podnosiłby wtedy odpowiedzialność? I właśnie w badaniu tych szczelin w stawianym przez Eastwooda pomniku znajduje się metoda. Szkoda tylko, że legendarny twórca robi to tak rzadko. Koniec końców okazuje się bowiem, że "Sully" to filmidło wcale nie najwyższych lotów.
Ocena:
|
|
SULLY (2016)
Tytuł oryginalny: Sully
Reżyseria: Clint Eastwood
Obsada: Tom Hanks, Aaron Eckhart, Laura Linney
Źródło zdjęć: materiały dystrybutora
⏰ 2 grudnia 2016
Zobacz także:
|
|